Siukum Balala Siukum Balala
607
BLOG

Greckie reminiscencje / wątek babci Leokadii / ( 4 )

Siukum Balala Siukum Balala Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 43

O wiele Szanowne Państwo pamiętają w cyklu " Greckie reminiscencje "

http://siukumbalala.salon24.pl/648032,greckie-reminiscencje-watek-niemiecki-3

odbieglim nieco do starożytnych czasów hellenistycznych, gdyż wypłynęli nam nowe okoliczności, zazębili się historycznie i puścić nie chcą. Nadmieniałem, że z niemieckimy gejamy mam na pieńku i co tu kantować bądź obwijać w bawełnę, ralację mamy mniej więcej takie jak relacje siekierki z pniakiem i kogutkiem. Kto tu jest kogutkiem pokazywać palcamy nie będziem, gdyż ludzie jako tako otrzaskane z kulturą osobistą palcamy nie pokazują. Podpadli mi okrutnie na ziemi iberyjskiej i stąd to wszystko. Ale też i to się trochę nawarstwiło historycznych uprzedzeń, gdyż Niemce podpadli jeszcze gorzej mojej kochanej babci Leokadii, która jak mogła tak się mną opiekowała zanim nie trafiłem do zakładu. Polecim teraz historię babci mojej Leokadii, a potem już wrócim do starożytnych czasów hellenistycznych bo też ciekawy jestem jak tam było.

Wczesną wiosną roku 1944 roku, babcia moja Leokadia otrzymała bardzo ważne zadanie. Było to związane z decyzjamy podjętemy bez dziadka dotyczącemi dalszej okupacji ziem polskich przez hitleroszczaków w ząbek czasanych. Otóż dziadek mój oznajmił, iż to będzie ostatnia Wielkanoc kiedy się z nadmienionemi hitleroszczakamy po raz ostani męczym i stukamy jajeczkiem. W związku z tem dziadek zarzadził Wielkanoc jakiej świat nie widział nawet przed wojną, miało być na bogato i na wesoło. Zadaniem babci mojej Leokadii było dostarczenie dla całej familii wyrobów oraz płynów bez którnych o normalnym świętowaniu mowy być nie może. Dziadek wytaszczył alegancki czemodan kupiony w roku 1936 u braci Jabłkowskich i zamówił na drugi dzień pana Gabrysiaka  z derożką, ażeby babcię odstawić na dworzec Wileński. Walizka była wykonana ze skóry świńskiej, jednakże fakturkie miała zrobioną na podobe argentyńskiego węża salamandry. Była alegancka, choć nikt tego nie wie bo tej walizki nikt z nasz nie widział na oczy, znamy ją z opowieści dziadka. Następnego dnia babcia udała się pociągiem do Małkini pow. Ostrów Mazowiecka. Ruskie o wiele dobrze pamiętam kąpali się już w rzece Dnieprze, więc pociągi jeszcze jeździli dość szybko, toteż babcia w Małkinii była w trymiga. Potem godzinę z buta i na koniec złapała okazyjnie furmankie. Zaplanowane  rubież, wieś Zaręby poczta Małkinia, gospodarstwo państwa Gąsiorków, babcia osiągnęła we wczesnych godzinach popołudniowych zgodnie z planem operacyjnem. Pan Teofil Gąsiorek znany był u nasz w rodzinie z twórczości doskonałych wyrobów wędliniarskich oraz wyrobów akcyzowych, wówczas bez akcyzy. Niemiaszki we wojnę byli tolerancyjne i się o akcyze nie czepiali. Im sie rozchodziło głównie o kontyngenty i żeby po wioskach nie było za dużo partyzantów. Pan Teofil był z mojem dziadkiem pod Kijowem w 1920 roku, więc byli związane tzw. więzłami braterstwa broni, w związku z tem  dziadek przed wojną i za okupacji także, zawsze miał dostarczane wyroby w pierwszym sorcie, MHD się chowa. Bo jaki koleżka nie podeśle koleżce wyrobów o wiele ten koleżka jest na musiku. Babcia uwinęła się znowu w trymiga i w Wielki Czwartek była nazad na dworcu Wileńskim. Kiedy ciągnęła czemodan ze świńskiej skóry ze świnią w wyrobach oraz rzeczonymy płynamy dla dziadka, usłyszała wypowiedziane, w głośnem, donośnem niemieckiem stylu jedno słowo 
- Halt ! już tłumaczę, oznaczało to ni mniej ni wiecej tylko Stój ! 
Zatrzymała się grzecznie podług okupacyjnej mody, bo choć hitleroszczaki  byli tolerancyjne to znaleźć się  na czerwonem plakacie " Bakanntmachung " też  nie było trudno. Obraca się a przed nią  stoi żandarm Feldpolizei czy coś w tem stylu. W każdem bądź razie na szyi blacha jak u szwajcarskiego psa medalisty pana Trzmiela  z " czwartego ", te psy Bernardy to też są niezłe moczymordy, gdyż bez beczułki koniaczku na spacer nie wychodzą. Niemiec świdruje moje babcie oczamy, a babcia nic, niewrażliwa była na niemiecki urok. No i nie muszę dodawać, że babcia moja już od 1936 roku nosiła na palcu obrączkie. Niemiec patrzy na czemodan i mówi twardo 
- Otwieraj ! - gdyż myślał że tam jest radiostacja, no nie tem razem. 
Babcia grzecznie otworzyła i jak nie buchnie zapach wyrobów pana Gąsiorka to Niemca o mało co nie wywróciło  na posadzkie na dworcu Wileńskim. On już wiedział, że nigdy w życiu takich wyrobów ani w Lidlu ani w Aldiku nie kupi. 
- Ja ! Ja ! - krzyknął po niemiecku - Tak ! Tak ! 
- Smuggel ! - widzisch tych smugglerow pod filarkiem co ich tschimają pod lufamy ? wieziem ich na Pawiak. Ciebie puschtscham frei i żebym tschebie tu widzial letztes Mal - powiedział na koniec... i zawyrokował - Reisetasche requirieren na potrzeby niezwyciężonego Wehrmachtu. 
Znaczy się babcia była uratowana - tylko co z tego - kiedy świnie w wyrobach szlag trafił. 
- Sehr schon z tschiebie baba - dlatego tschiebie darowalam tem razem, ciągnął dalej żandarm - nie wiem w jakiem celu ? 
- Takie Ehefrau und drei kinder jakbym mial to bym na wojne nie muschał iszcz. 
Widzisz durny Niemcu jakbyś Hitlera wyswatał w 1936 to byś teraz nie musiał się szlajać po dworcu Wileńskim z blachą na szyi i gewerą na plecach. 
- Ja ! Ja !  - dziadek z wujkiem Kostkem dali by tobie Ehefrau. Jakby ci zrobili  egzamin przedmałżeński u nasz w bramie to byś ty wolał siedzieć w ruskiej kopalni uranu do 56 roku. Szczególnie jakbyś trafił pod rączkie wujka Kostka. 
Faktycznie moja babcia była kobietą przepiękną, nawet jak już była babcią. Gdybym był do niej podobny pewnie moje życie potoczyłoby się inaczej. Na pewno nie wisiałoby na mnie tyle wyroków. Mamusia mówiła, że ja kropka w kropkie wujek Kostek i z charakteru i z facjaty. Otóż wujek Kostek był zakapior, że uchowaj Boże. Kiedy szedł pierwszego dnia po wypłacie, wczesnem  rankiem o 11:30 do baru " u Pietrasiewicza " w celach kuracyjnych, to ludzie u nasz w kamienicy bojeli sie nawet zejść do kiosku po gazety. Nie powiem szanowali go, ale i się trochę bojeli. Jak to ludzie. Nawet Waldek Trzmiel, choć mieli psa słusznego gabarytu wolał nosa nie wysadzać. Jak nadmieniłem psy Bernardy rasy szwajcarskiej są moczymordy i jak dochodziło w bramie co do czego to Bernard brał zawsze stronę wujka Kostka. No, ale niepotrzebnie odbieglim od historycznych tematów okupacyjnych. Co było dalej ? Babacie nerw wziął, do ciotki Rozalki na Ząbkowskie już nie poleciała - bo nie było co dzielić - tylko prosto z buta bez most Kierbedzia wróciła się nazad do nasz do kamienicy. Bez czemodana i bez świni spod Małkinii w wyrobach, o jęczmieniu w płynie to nawet nie ma co mówić, bo czas  był smutny podwójnie. Dziadek mówił mnie - grubo po wojnie, jak już dorosłem do kielicha - że to była najstraszniejsza Wielkanoc w jego życiu. Bo i faktycznie, opędzić święta plackamy ziemniaczanymi to wesoło im nie było. Kiedy w drugi dzień świąt dziadek siedział o suchym pysku, czemodan z kiełbasamy spod Małkinii przekraczał Odrę. W rok po kiełbasie spod Małkinii, Odrę przekroczyli Ruskie. Tym już możnaby  całą historię  zakończyć, wojna się skończyła, ludzie byli szczęśliwe, jednakże pozostała krzywda naszej rodziny. Obchodzilim Dzień Zwycięstwa na rozmaite sposoby i podług rytu ruskiego i zachodniego, a czemodana ze świńskiej skóry, zrobionego na podobe argentyńskiego węża salamandra, nikt nam w ramach reparacji nazad nie wrocił. 
To jak nasza familia ma udawać, że my z Niemcamy teges i mucha nie siada ? No jak ?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura