Siukum Balala Siukum Balala
616
BLOG

Salinas del Carmen

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

image


Rozpoczęte w miniony piątek angielskie wakacje szkolne potrwają do 4 września. W związku z tym przechodzimy na tym blogu w inny tryb pracy. Wprowadzamy czasową zmianę profilu. Wkrótce wyjeżdżam na urlop. Czekam jedynie na przysłanie majtek kąpielowych z Amazona i okularów do nurkowania. Tematów zapewne  nie zabraknie. Odchodzimy od polityki, skupimy się bardziej na kanikule. Jakieś reminiscencje z podróży, jakieś nie przerobione jeszcze tematy z przeszłości, wakacyjne sensacje typu Loch Ness, czy cielak z trzema głowami spod Biłgoraja, ewentualnie 1,5 tonowy ogórek wyhodowany w kołchozie pod Taszkientem. Zero polityki.


Osoby próbujące przemycać na tym blogu treści polityczne, otrzymają senatorską czapkę i senatorski anzug a la Jan Rulewski i zostaną ciupasem odstawione na reedukacyjny blog Starego. Tam się nikt z takimi delikwentami patyczkował nie będzie. Poranny apel, sprawdzenie stanu osobowego, krótkie raporty i odmaszerowć. A jak się komu nie podoba to przeniesienie na karny blok. Ostrzegam.


Dziś zatem temat nieco zleżały, powrót na Fuerteventurę. Nigdy nie ukrywałem, że mój lutowy pobyt na Gran Canarii nie miał związku z robotą stricte polityczną. Jak pamiętamy chodziło o ustalenie związków przyczynowo - skutkowych między Doną Beatriz de Peraza y Bobadillo, a Krzysztofem Kolumbem i  między odkryciem Ameryki, a stanami emocjonalnymi red. Wielowieyskiej. Materiał zebrany w archiwum miejskim Las Palmas i muzeum Kolumba, opublikowany w dwóch  kolejnych notkach dowiódł niezbicie, że taki związek istnieje.

http://siukumbalala.salon24.pl/755887,o-kobiecie-ktora-zrujnowala-spokoj-red-wielowieyskiej


http://siukumbalala.salon24.pl/757718,o-kobiecie-ktora-zrujnowala-spokoj-red-wielowieyskiej-2


Tak, tak szanowni czytelnicy, tacy tam ludzie pracują na tej Czerskiej. Mocarze, ludzie - dęby, herosi. A któż inny może wyjść spod ręki takiego Zeusa jak red. Michnik ? tylko herosi. Pobyt na Fuerteventurze na przełomie maja / czerwca to pobyt typowo rekreacyjny. Czeki podróżne z centrali dostarczył kurier, a mail od kierownictwa partii żadnych specjalnych zleceń nie zawierał. Jedynie sugestia bym nieco zwolnił, odpoczął i przygotował się do nowych partyjnych zadań i wyzwań. Do życzeń kierownictwa partii dostosowałem się z ochotą. Czysta rekreacja. Eksploracja wyspy, zaglądanie w każdy kąt, trochę plażingu - jak się to teraz z europejska mówi. Uczestnictwo w lokalnych imprezach folklorystycznych, smakowanie lokalnej kuchni, dość skromnej, ale przez swoją egzotykę atrakcyjnej.


image


image


image


image


image


Przy okazji zdemaskowanie małego szalbierstwa miejscowych restauratorów. Podstawą diety na Fuerte były -  od zasiedlenia wyspy przez hiszpańskich kolonizatorów - Papas para arrugar, czyli marszczone kartofle. To ziemniaki uprawiane na Fuerteventurze, które są raczej zdegenerowanym produktem niż jakąś specjalną odmianą. Przy takiej skali opadów jak na wyspie, trudno oczekiwać wysokich plonów. Papas para arrugar to niewielkie ziemniaki z grubą marszczoną skórą, stąd nazwa ( arrugas - zmarszczki ) Gotowane kiedyś w słonej wodzie wprost z Atlantyku. Używanie  deficytowej słodkiej wody do gotowania ziemniaków to czyste marnotrawstwo w tamtych warunkach. Ziemniaków się nie obiera, obieranie tej wielkości ziemniaków byłoby kolejnym marnotrawstwem. Po ugotowaniu w bardzo słonej wodzie na ziemniakach pozostaje biały, solny osad. Mimo mało atrakcyjnego wyglądu smakują całkiem dobrze. A może to tylko egzotyka miejsca ? Okazuje się, że dziś tych ziemniaków nie opłaca się uprawiać na Fuerte, uprawia się je w hrabstwie Norfolk i przywozi na Wyspy Kanaryjskie. Podejrzewam, że ze słynnymi pomidorami  z Wysp Kanaryjskich sytuacja wygląda podobnie.


image


Jak słone ziemniaki to sól, nieco młodszy od dymu wędzarniczego, najważniejszy konserwant żywności. Tak ważny i tak stary, że angielskie, hiszpańskie, czy łacińskie słowo płacić - salary / salario / salarium wywodzi się wprost od słowa " sól " Z resztą nasze powiedzenie " słono zapłacić " ma też tą samą etymologię. Sól - białe złoto.


Jak sól to Salinas del Carmen, rzut beretem od Caleta del Fuste, miasteczka w którym mieszkałem. Salinas del Carmen to jedna z czterech działających niegdyś na Fuerteventurze, salin i ostatnia, która produkuje jeszcze 70 ton soli rocznie.


image


image


image


Pozostałe czynne jeszcze kanaryjskie saliny to jedna na Lanzarote i dwie na Gran Canarii. Niewykluczone, że salina na Fuerteventurze przetrwała dzięki jakości produkowanej soli, bardzo bogatej w mikroelementy. A ta jakość bierze się z wyjątkowości miejsca. Spokojny w tym miejscu Atlantyk, czekanie na kulminację przypływu, wykorzystanie łagodnej bryzy i " spijanie " samych grzbietów fal. Najbardziej bogatych w minerały i najbardziej wartościowych z punktu widzenia " salinero " człowieka doglądającego saliny.


image


image


image


image


image


Proces produkcyjny w połowie odbywa się siłami natury, jedynie " solne żniwa " wymagają pewnej i niezawodnej ręki człowieka. Salinas del Carmen to 26100 m2 powierzchni z jednym basenem inicjalnym, 10 basenami ewaporyzacyjnymi i 935 mniejszymi, basenami krystalizacyjnymi. Niegdysiejsze moce produkcyjne to 700 ton soli rocznie. W czasie kulminacyjnego przypływu otwierało się zastawki i napełniało pierwszy basen, w którym woda wstępnie odparowywała. Następny etap to podniesienie zastawek i wypełnienie basenów ewaporyzacyjnych solanką. Po zagęszczeniu solanki do konsystencji miodu, przemieszczano solankę do basenów krystalizacyjnych, wszystko siłami grawitacji, bez pomp, bez używania energii. Po 28 - 30 dniach w basenach krystalizacyjnych pojawiały się biały, kryształowy kożuszek i zaczynały się " solne  żniwa "


Spisałem sobie z tablicy informacyjnej  w muzeum soli słowa wypowiedziane przez Jose Gonzalesa Medero - salinero pracującego w Salinas del Carmen. Jest w tych słowach szacunek do pracy, etos pracy, jest szacunek człowieka do samego siebie.


" Nie każdy człowiek może być salinero, pozyskiwanie soli to czynność, która nie może być wykonywana przez każdego. Musisz w tej robocie znaleźć rytm. To przypomina trochę robotę golibrody. On rozmawia z tobą, patrzy zupełnie gdzie indziej, a jednocześnie delikatnie jeździ brzytwą po twoim gardle, to coś takiego. Musisz wyćwiczyć te ruchy, złapać ten rytm i pamiętać o tym, że narzędzie, którym zbierasz sól to brzytwa "


image


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości