Siukum Balala Siukum Balala
2019
BLOG

Granica jak Rubikoń

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

image


Któż z nas nie pamięta tych niezwykle zajmujących prac domowych zadawanych przez panią od geografii. Kreślenie map konturowych. Wykreślanie przebiegu granic politycznych, kształtów kontynentów, linii brzegowych itp. Nie wiem czemu to służyło ? utrwaleniu w wyobraźni granic państw i kontynentów, czy może ćwiczeniu ręki ? Jakbyśmy wszyscy mieli zostać kartografami klasy Gerarda Merkatora. Technicznie nie było to skomplikowane: pergamin i ostry ołówek o twardości zatwierdzonej przez panią od geografii, plus oczywiście atlas, z którego się kopiowało. Efekt tego kopiowania był bardzo różny, oceny wystawione przez panią od geografii również. Najlepsze oceny za konturówki zwykle otrzymywał kolega, który miał rodzinę w NRF ( istniało takie państwo w Europie, gimbaza może nie mieć tej wiedzy, ale istniało ) Kolega przywiózł sobie z tej dalszej zagranicy specjalne folie i flamastry, które wówczas były czymś niezwykłym. Mapy kreślił również niezwykłe, więc stopnie z geografii miał celujące. Dziś każdy ma rodzinę w Niemczech, a jak nie w Niemczech, to we Francji, Anglii, Irlandii, czy w Norwegii, więc zdobycie flamastrów i folii nie powinno nastręczać problemu. Może trochę przesadziłem, że każdy ma rodzinę w Niemczech, niektórzy mają tylko znajomych, bądź matkę chrzestną, ale trzeba przyznać, że czasem taka matka chrzestna potrafi wykreślić lepszą ścieżkę kariery na politycznej mapce niż dwa tuziny ustosunkowanych kuzynów.


Kiedy już zdobędziemy te flamastry i tę folię powinniśmy zająć się wykreślaniem granic politycznych w Europie w okresie minionego tysiąclecia. Przedział czasowy ? przyjmijmy 100 lat. Po wykreśleniu złóżmy folie razem. Otrzymamy bezładną plątaninę linii, kompletny bałagan, jakaś przedziwna, nieregularna pajęczyna. Złośliwiec stwierdzi, że to chyba sieć neuronowa w głowie leminga od nowoczesnego Ryśka - kompletny chaos. A to tak zmieniały się granice w Europie na przestrzeni wieków. Nie istnieją żadne trwałe struktury, nie ma nieprzekraczalnych granic, a my mimo tego zachowujemy się jakby wokół nas nie było sił, które chętnie wyrwałyby nam coś z naszego stanu posiadania. Oczywiście dziś podboje wyglądają inaczej niż 100 lat temu, trzeba mieć tego świadomość i o tym pamiętać.


Na tej naszej " pracy domowej " jedna rzecz rzuci nam się w oczy, jedna rzecz będzie trwała : w miarę prosta  linia biegnąca z północnego wschodu na południowy zachód, potem od Chorzel biegnąca wzdłuż rzeki Orzyc. Wszystko to  ponad północnym Mazowszem. To chyba jedna z najtrwalszych granic w Europie, ale okazuje się, że i ona nie była wieczna.


image

Kościół w Chorzelach 

Granica między księstwem mazowieckim, a ziemiami Prusów, później granica między Rzeczpospolitą Obojga Narodów, a Państwem zakonu krzyżackiego, później jeszcze granica między zaborcami, to chyba najtrwalsza granica w Europie. Kiedyś naturalną granicą między Mazowszem, a ziemiami zamieszkałymi przez Prusów była nieprzebyta puszcza i rzeka Orzyc. Z puszczy pozostała resztówka w okolicach Pisza, a Orzyc meandruje jak 1000 lat temu. Doskonały opis tego stanu rzeczy można znaleźć oczywiście u Wańkowicza, w wiadomej książce.


image

Przejście graniczne z Niemcami w Opaleńcu ( Flammberg ) 


image

Jeszcze tylko " gapa " w paszporcie i wjezdzamy na teren Prus Wschodnich. 


image

Budynek byłej komory celnej w Opaleńcu 


Ktoś może odnieść wrażenie, że ja tylko tego Wańkowicza przeczytałem, bo ciągle się do niego odwołuję. To nieprawda, przeczytałem wszystkie 7 książek rekomendowanych przez ministerstwo edukacji i dwie książki rekomendowane przez Gazetę Wyborczą : " Lubiewo " Michała Witkowskiego i jeszcze jakąś o polskich faszystach  budujących polskie obozy, ale tytuł wyleciał mi z głowy.


W innej jeszcze książce, już nie rekomendowanej ani przez Michnika, ani przez ministerstwo edukacji wyczytałem, że taki stan rzeczy utrzymywał się przez ponad 600 lat. Od prawnego usankcjonowania granicy między władcami Mazowsza, a Krzyżakami. Miało to miejsce w Bratianie w roku 1343, kiedy książęta mazowieccy : Bolesław III i Siemowit II podpisują ugodę z państwem zakonnym. Od tego czasu wszystko będzie się zmieniać, będą toczyły się wojny, państwa będą będą padały i powstawały, inne jeszcze państwa będą przechodziły pod inne berła, granice będą meandrowały jak Orzyc i pobliski Omulew, a granica wytyczona w Bratianie przetrwa do rozbiorów, które dokonają niewielkich korekt i ziemia na południe od Orzyca trafi pod pruskie władanie. Nie na długo jednak, bo do czasów napoleońskich. Napoleon - jak to Napoleon - zacznie coś tu majstrować i powtórnie granicę - tym razem - Księstwa Warszawskiego wyznaczy na Orzycu. Ta " konturówka " Napoleona przetrwa do roku 1945, bowiem po Kongresie Wiedeńskim, dawna granica z Bratiana będzie teraz granicą między imperium Romanowych, a władztwem Hohenzollernów, którzy już niebawem, jak równy z równym, też zostaną imperatorami. Do czasu. W 1918 roku Wilhelm II zostaje odesłany do Holandii, gdzie zajmie się rąbaniem drewna do kominka oraz zwykłymi pracami, jakie wykonać musi zwykły posiadacz skromnej nieruchomości.


image


image

Pomnik Naczelnika Kościuszki w Chorzelach, w miejscu pomnika Hindenburga, który okazał się pomnikiem - efemerydą 


image


A granica opisana później przez Wańkowicza ma się krzepko i trwa. Tym razem staje się  granicą między odrodzoną II Rzeczpospolitą, a Prusami Wschodnimi. Tak będzie do 1945 roku. To jednak nie koniec tej niezwykłej granicy, bowiem w marcu 1945 roku powołany zostaje do życie Okręg Mazurski, który rok później przekształci się w województwo olsztyńskie i granice obu tych jednostek  administracyjnych prawie w 100 procentach zgodne były z przedwojenną granicą między II Rzeczpospolitą, a Niemcami. W tym oczywiście nasz historyczny odcinek z Bratiana. Granica wzdłuż rzeki Orzyc. Jadąc na wczasy na Mazury, od strony Warszawy przez Chorzele i Wielbark - szlakiem napoleońskim, czy od Augustowa przez Kalinowo, czy przez Kołodziejki od Torunia, tę granicę dostrzeżemy jeszcze dziś. W architekturze, w poletkach mniejszych i większych, w typach wsi, w odmiennych typach  wiejskich zabudowań. Trzeba tylko bacznie się rozejrzeć, to historia do nas przemawia. Przestrzega, byśmy mieli na uwadze, że niczego trwałego, niczego za darmo, niczego danego po wsze czasy nie ma i nigdy nie będzie. 

PS. Na razie muszę kończyć peregrynacje po Polsce, choć wiem że powinienem  jeszcze dokończyć historię o diabłach i diablicach z Bisztynka, takie mam zobowiązanie i dokończę, może w drodze. Bowiem małżonka moja Zofia rozpoczęła już pakowanie walizek i kompletowanie garderoby. Niewiele tego w moim przypadku, bo  lecimy na Wyspy Szczęśliwe, które na konturówce mojej pani od geografii musiałyby nazywać się Makaronezja ( bez związku z wyborami we Francji ) Ten archipelag tak fachowo się nazywa, cóż począć ? Wrócę albo na Dzień Dziecka, albo w żydowskie święto Shavuot, albo w rocznicę koronacji Elżbiety II. Nie wiem kiedy. Przez tego Grzegorza Schetynę to ja zaczynam tracić tożsamość i nie wiem kim jestem, ani kto i w jaki sposób mnie powita... i gdzie ? Taki los imigrantów zarobkowych.


image

Wreszcie Warmia i Mazury doczekały portu lotniczego na poziomie bardziej niz średnim europejskim, szkoda tylko, ze na razie dwa połączenia : Stansted i Oslo, plus czarterowe loty do Berlina. Miejmy nadzieję, ze ruch się zwiększy. 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości