Siukum Balala Siukum Balala
2937
BLOG

Klęcznik, baty i roraty

Siukum Balala Siukum Balala Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 129

image

Dewocja to najgorszy z możliwych sposobów  manifestowania wiary. Patrzę na tę fotografię i widzę kiczowatą dewocję, widzę bigota. A może to religijny pijar ? Tylko po co ? Bóg jako byt wszechobecny i wszechmogący takich rzeczy nie potrzebuje. Ostentacja, przesada w kulcie to ostatnia  rzecz, która sprawiłaby mu radość. Niebo  nie ma prenumeraty  Gazety Wyborczej, tak daleko moc opiniotwórcza jeszcze nie sięga. Nie jest też Bóg namiętnym widzem TVN24, nie z nim te numery Brunner - chciałoby się powiedzieć - odwołując się do filmowej klasyki.

Wyobrażam sobie jak musiało wyglądać życie dzieci w takiej rozmodlonej rodzinie. Rano klęcznik i modlitwa, a jak się nie podoba to baty. W południe roraty. Wieczorem tradycyjnie jutrznia... i tak przez cały rok. Twardą ręką chowani płacą tym samym. W wywiadzie - rzece pan Donald stwierdził, że ojciec - stolarz miał rękę twardą. Tu też pewnie lekko nie było. Po lekcjach dodatkowo rekolekcje, a jak się nie podobało to na dokładkę korepetycje z religii. Smutne życie takich dzieci. Lany poniedziałek, co poniedziałek i po każdej wywiadówce. Wielkanoc 3 razy do roku, a Bożenarodzenie 5 razy. Choinki tylko - jak na zdjęciu widać nie było - ale to nie dziwi. Co tam było wkładać, pod tę choinkę, kiedy pani Małgorzata pisze w swojej książce, że głowa rodziny, nie potrafiła zadbać nawet o sanki przed Wigilią. Smutek, w kółko tylko modlitwa i modlitwa.

Dziwi mnie, że to dziewczę samodzielnie prowadziło bloga poświęconego modzie. Przecież po takich doświadczeniach można znać się jedynie na designie komży, ornatów, habitów i sutann. Nie dziwią mnie natomiast inklinacje chłopca w kierunku ludzi o dziwnej konduity. Najpierw w kierunku Gazety Wyborczej, a potem w kierunku Marcina, który dziś znany jest powszechnie jako Marcin P. Chłopca trudniej do modlitwy zagonić, inny temperament, inne priorytety w tym wieku. Ciągnęło młokosa do popularnej na Pomorzu rozrywki łobuziaków, czyli ciągania samolotów po Rębiechowie, oj ciągało... i tata nic zrobić nie mógł, bo w kółko tylko - Tata, a Marcin powiedział. Na szczęście dzieci nie wychowywały się w dusznej, klerykalnej atmosferze Krakowa, więc wszystko dobrze się skończyło. Gdyby nie to pewnie dziś łamałyby konstytucję, nie oglądając się na krzyki panów trybunalskich.

Historia tej rodziny kończy się dobrze, modły zostały wysłuchane. Modły wszystkich unijnych świętych, więc dziś jest co położyć, nie tylko pod choinkę, ale i obok. Bo nie święci garnki lepią. Trzeba wiedzieć gdzie stanąć i jakiego angela - stróża wybrać sobie za patrona.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo