Żegluga po Północnym Atlantyku nigdy nie należała do bezpiecznych, do szczególnie niebezpiecznych należała żegluga po Morzu Grenlandzkim wzdłuż zachodnich i północnych brzegów Islandii. Jednak największą zmorą - jak sądzę - żeglarzy, marynarzy i rybaków była atlantycka, kamienista plaża rozciągnięta wzdłuż niewielkiej wioski Gardur, w północnej części półwyspu Reykjanes. W okresie 1900 - 1987 na plaży koło Gardur zatonęło w sumie 35 kutrów, żaglowców, trawlerów, statków handlowych i łodzi rybackich. Najgłośniejsza katastrofa to zatonięcie koło pobliskiego Hafnir amerykańskiego żaglowca " Jamestown " Kotwica z żaglowca jako memento spoczywa po dziś dzień przed kościółkiem w Hafnir. Przy dobrej pogodzie można dostrzec na wrakowisku wystające resztki pechowych jednostek.
Gardur ( ogród ) to jedna z najstarszych miejscowości na Islandii. Wymieniona w najważniejszej islandzkiej księdze z XIII wieku, tzw. księdze Landnamabok ( księga zasiedlania ) Ingolfur Aranson - Islandczyk oznaczony nr 1, pierwszy Wiking, który wylądował na Islandii podarował ziemię wokół dzisiejszego Gardur swojemu kuzynowi.
W wiosce niewielkie muzeum historyczne, poświęcone głównie miejscowym rybakom. Pomnik zatroskanej żony rybaka i dwie latarnie morskie : jedna pochodząca z 1897 roku, a druga z 1944 roku, to najwyższa latarnia na Islandii. Zgodnie z tablicą informacyjną, latarnia w Gardur jest starsza od samej Republiki Islandii ( niewiele, kilka miesięcy ) Stara latarnia zagospodarowana przez miłośników ptactwa i fotografów, służy za doskonały punkt obserwacyjny. Na pólwysep dwa razy do roku zwalają się nieprzebrane eskadry ptactwa w swoich niezwykłych peregrynacjach. Kogóż tu nie ma ? wydrzyki, puffiny, ale i swojskie pliszki jak i najprawdziwsze szpaki. Wpadają też bekasy, jak również ulubione ptaki pisowców czyli krzyżówki, a także kaczkowate edredony. To chyba tyle o tej pięknej - choć w surowym anturażu - islandzkiej wiosce rybackiej.