Przybycie złotej kratki
Przybycie złotej kratki
Siukum Balala Siukum Balala
1078
BLOG

Bloger salonu24 w Reprezentacji Polski

Siukum Balala Siukum Balala Sport Obserwuj notkę 93

Jako sportowiec a jednocześnie Polak - co wcale się nie wyklucza -  mój występ na Mistrzostwach Świata w Rzucie Kaszanką ocenić muszę wielopłaszczyznowo i pod kątem. Miał mój start na tej imprezie wymiar olimpijski. Citius, Altius, Fortius. Ukoronowanie lat treningu, lat wyrzeczeń, nagroda za wysiłek. Żywy kontakt z kibicami to doświadczenie niezwykłe. Ryk kibicującej mi małżonki mojej Zofii  " Jóóózieeeek, qurvaaa, rzucaj " to doświadczenie mistyczno - metafizyczne. Użyłem tych dwóch słów w połączeniu bo stale mylą mi się ich znaczenia. Wybierzcie sobie właściwe.

Miał mój start również wymiar patriotyczny. Reprezentowanie kraju z orłem na piersi, kraju który mimo, że leży na lądzie jest wyspą. Kraju, który dzięki obecnemu rządowi osiąga od wielu już lat wzrost gospodarczy rzędu 4 koma 327 procenta lub 4 koma 328 procenta, nie mogę tego zapamiętać. W barażach o ćwierćfinał chciałem sobie jeszcze przypomnieć PKB per capita ale nie dałem rady. W swoim sportowym żargonie nazywamy to " podpórką " takie psychologiczne wsparcie, myślenie o czymś ważnym pomaga w z intensyfikowaniu wysiłku. Na przykład boksujemy się z kimś i myślimy o tym, że nasz  przeciwnik sypia z naszą żoną. To bardzo  pomaga. Nie przypomniałem sobie tego PKB per capita, może dlatego odpadłem. 
 

Miał wreszcie mój występ, tam w Ramsbottom, wymiar czysto ludzki, humanistyczny. Pokonanie własnych niedoskonałości. Walka z samym sobą, ze swoimi słabościami  i ze swoim nauczycielem od WueFu. Pieprzony Gwizdek. Jak on mnie upokarzał. Żaden z jego orłów z SKS-u nie startował w Mistrzostwach Świata, a ja skromny chłopak z zaburzoną koordynacją ruchową, turlający piłkę lekarską gdzieś w kącie sali gimnastycznej, startowałem. Jak grali w Szczypiorniaka to turlałem w szatni, potrzebowali całej sali dla siebie. Krzychu król strzelców wszystkiego jest dziś alkoholikiem, ja też jestem, ale nie aż  takim. Krzychu to już z domu wynosi, a ja przynoszę. Wczoraj przyniosłem rower. Nie zapiął frajer kłódki to ma za swoje, się prosił. O swoje mienie trzeba dbać. Gwizdek nie pozwalał mi nigdy grać z chłopakami w piłę ponieważ  nosiłem ogromne okulary po babci,  minus 7. U nas wszyscy w rodzinie  nosili minus 7, oprócz tatusia. Nie wiem dlaczego on nie miał minus 7, może nie był z nami spokrewniony ?
Okulary nie były już babci potrzebne, ponieważ  w okresie o którym wspominam akurat nie żyła. Przez te okulary to chłopaki mówili na mnie Człowiek - Mucha, Gwizdek jeszcze szydził  ze mnie i mówił:
- Ty się Mucha do sportu nie nadajesz. Pieprzony Gwizdek, dresiarz.
 

Kilka razy grałem z chłopakami w piłę, ale bez okularów to nie miało sensu. Po 5 minutach od pierwszego gwizdka Gwizdka już się trzepotałem w siatce jak sandacz w żaku wujka Mietka, kiedy chodziliśmy kłusować na Białołękę. A piłka była po drugiej stronie boiska. Bez okularów nic nie widziałem, dobrze że były wymalowane te białe linie, gdyby nie to, to pewnie  poleciałbym  w pole i się roztrzaskał o drzewo. Wiedziałem, że nie mogę przekraczać tych białych linii. Granie w piłkę bez okularów nie ma sensu. Bez okularów jestem bezradny, jak były prezydent Komorowski bez słownika ortograficznego.
 

Ja to wogóle jestem w czepku urodzony, tak mówili. Tego czepka to ja miałem powyżej uszu, albo poniżej ? Nie wiem dokąd ten czepek mi sięgał, ponieważ nie pamiętam kiedy sie urodziłem. Niektórzy się chwalą, że pamiętają kiedy się urodzili, ja nie będę kłamał. Po prostu nie pamiętam. Ten czepek to niby miał mi dawać szczęście, ale chyba u mnie  był założony na lewą stronę, bo tylko pecha miałem w życiu, choć wszyscy w rodzinie mówili, że mam szczęście. Najgorzej to ze sportem było, biegałem w panczenach, to bardzo trudne łyżwy, bo długie. Zawsze mi się sczepiały i leżałem jak długi, złamałem nogę. A ta pieprzona rodzinka stoi nad moim łóżkiem i mówi:
- Miałeś chłopaku szczęście, że nic gorszego ci się nie stało.
Luuudzie !!!, ja bym was pozabijał, noga w dwóch miejscach złamana, ból  przeszywa mnie na wylot, wujek Mietek puka w gips, że by jeszcze bardziej bolało,  a wy mówicie, że ja mam szczęście ?
W tamtych czasach hełm niemiecki nie był popularny ale nieraz sobie myślałem, że lepiej byłoby się urodzić w hełmie niemieckim niż w tym  czepku. Może w hełmie niemieckim cieszyłbym się większym respektem na trzepaku. A tak to sami widzicie, ciężko miałem. Dlatego ten start na Mistrzostwach Świata w Rzucie Kaszanką był dla mnie taki ważny. 

Geneza tej dziwnej imprezy tonie w mrokach historii i jest oczywiście typu " między bajki włożyć " W czasie Wojny Róż oblegani przez wojowników z Yorkshire, mieszkańcy Ramsbottom z powodu braku amunicji posiłkowali się kaszanką rzucaną w najeźdźców, kaszankę na mury donosiły oczywiście nieocenione kobiety. Wojna Róż to angielska wersja wojny Kargule kontra Pawlaki, tłukł sie ród Yorków z rodem Lancasterów, animozje między Yorkshire a Lancashire żywe są do dziś.

Wojna Róż  nazywała się tak ładnie - choć wcale tak ładnie nie wyglądała - ponieważ herbem Yorków była biała róża, natomiasta ród Lancasterów pieczętował się różą czerwoną. Do dziś to znak rozpoznawczy obu hrabstw. Jeśli natkniemy się na różę czerwoną jesteśmy w Lancashire, jeśli na białą jesteśmy w Yorkshire. Imprezę przywlekli do Lancashire murarze z Yorkshire, dla których przyjazd do Lancashire był wyjazdem na Saksy. Yorkshire to rolnictwo i owce, Lancashire to rewolucja przemysłowa, więc roboty było w bród. A co ma robić chłop zimą, jeśli dodatkowo ma w chałupie gderającą żonę? Jedzie na Saksy. Właściciel pubu w Stubbins, wiosce pod Ramsbottom wykorzystał tradycję  aby odwlec swoich klientów od ulicznych burd. W XIX wieku impreza odbywała się w Stubbins.

Właściciel pubu Royal Oak w Ramsbottom postanowił odbudować tradycję i w 2000 roku impreza wystartowała jako Oficjalne Mistrzostwa Świata w Rzucie Black Puddingiem. Nagroda główna to 100 funtów, cel imprezy charytatywny, zbiórka pieniędzy na tutejszy odpowiednik  Stowarzyszenia  Animals i Hospicjum Doriana. Tu jako urodzony Polak i wierny uczeń PO dostrzegłem pole do nadużyć. Kaszanka na stoisku obok kosztuje 2,5 funta, wykupienie rzutu ( 3 kaszanki ) kosztuje funta. Gdybyśmy skręcili te trzy kaszanki to mamy w kieszeni 7,5 funta w detalu. To się nazywa stopa zwrotu. Oczywiście  nie skręciłem tej kaszanki, byłem przecież członkiem polskiej kadry narodowej, nie mogłem tego zrobić.

Pamiątką po tym, że impreza odbywała się w XIX wieku w Stubbins jest peregrynacja złotej kratki ściekowej, bez której mistrzostwa byłyby niemożliwe. Na tej kratce są ślady butów tych murarzy, którzy stawiając na niej nogę wykonywali rzut. Taka reguła.  Kratka jest zdeponowana w Stubbins, w dniu mistrzostw, specjalny pociąg parowy przywozi kratkę ze Stubbins do Ramsbottom. Stowarzyszenie weteranów w asyście orkiestry obnosi złotą kratkę po ulicach Ramsbottom. Po przybyciu procesji pod Royal Oak, sędziowie za pomocą taśm mierniczych ustalają położenie kratki. Na specjalnym rusztowaniu, na poziomie 20 stóp/seniorzy/ i 10 stóp/ juniorzy/ rozłożony jest Yorkshire pudding i to w niego trzeba walić, w największego wroga Lancastrian. Wygrywa ten, kto za pomocą 3 rzutów strąci największą ilość blinów z Yorkshire.

Każdy kto ma ochotę zostać członkiem polskiej kadry narodowej i reprezentować nasz kraj, może przybyć w drugą niedzielę września do Ramsbottom i spełnić wielkie marzenie zostania wielkim sportowcem. 
 

PS. Jak Szanowni Czytelnicy zauważyli notka jest dłuższa niż zwykle, a to zgodnie z prasłowiańską tradycją oznacza, że blog będzie nieczynny z powodu wyjazdu zagranicznego. Gdzie jadę nie zdradzę, niech to będzie zagadką. Dla koneserów powiem jedynie, że jest taka wódka, jednocześnie informuję, że nie ma państwa Smirnoff ani nie chodzi mi o wódkę Vistulę. Dobrze, że ten komunizm zbankrutował, bo tego nie dawało się pić. Do zobaczenia i usłyszenia.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Black pudding Yorkshire pudding Kościół w Ramsbottom Stacyjka w Ramsbottom

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport