Szanowni Czytelnicy za nami bardzo ważne wybory. Jestem zdania, że zwycięstwo jest zasługą nas wszystkich. Tych wszystkich, którzy swoją pozytywistyczną pracą u podstaw polegającą na obśmiewaniu tego pokracznego tworu jakim stała się PO, doprowadzili do obruszania i usunięcia kilku cegiełek z muru kłamstwa, korupcji i politycznej degeneracji. To na razie początek, mur musi runąć.
Nie ukrywam, że moja Odezwa do Rodaków opublikowana przed wylotem z Manchesteru też odegrała niebagatelną rolę w zwycięstwie naszego Jędrka Dudy, ale ja nie chcę nagrody. Nagrodą będzie Polska jaką sobie wymarzyliśmy i mam nadzieję zbudujemy. Mam również nadzieję, że nastanie wkrótce czas profesjonalistów w polityce. Dlatego odkładam moje ostre polityczne pióro do szuflady sekretarzyka. Zmieniam całkowicie profil bloga z polityczno - kulturalno - historyczno - podróżniczego na kulturalno - historyczno - podróżniczy. Oczywiście tak będzie do momentu, w którym uznam, że Jędrek nie sprawdza się jako głowa państwa. Wówczas bez żadnych ideologicznych obciążeń, po odrzuceniu obecnych politycznych sympatii zacznę smagać. Uważaj zatem Jędrku. Nie ma wiecznych miłości, jak i nie ma wiecznie trwającego - bezwarunkowego - politycznego poparcia. Wszystko jest płynne, tak w prawdziwej demokracji być powinno.
Dziś zatem notka z cyklu podróżniczego. Relacja z podróży do Żywkowa, 4 km od granicy z obwodem kalinigradzkim. Mam dziwny zwyczaj, staram się - jeśli to możliwe - odwiedzać miejsca, w których już byłem. Po to żeby zweryfikować to i owo. W Żywkowie byłem w czasach zamierzchłych, gdy woda była czysta i trawa zielona, a w Gazecie Wyborczej można było znaleźć informację, która okazywała się prawdziwa.
Po przeczytaniu informacji Wajraka, że jest w Polsce na dalekiej północy wieś Żywkowo, w której niepodzielnie rządzą bociany, zapragnąłem zobaczyć to miejsce. Pojechałem. Sprawdziłem. Były. Całe ich mnóstwo, ok. setki. Wszystkie rozmieszczone parami w 50 gniazdach. Bociany nie żyją w trójkątach, może dlatego, że nie opłaca się zabierać do Afryki żony i kochanki. Pojechałem i tym razem: do zakończenia wyborów było 2.5 dnia + 1,5 godziny ciszy wyborczej ekstra, ale to okazało się dopiero w niedzielę. Rącze Clio dystans z Gdańska do Żywkowa pokonało gładko.
Jechałem cały czas wzdłuż granicy z obwodem kalinigradzkim. Nauczony ubiegłorocznym doświadczeniem, kiedy rosyjskie stacje telefonii komórkowej wyczyściły mi dwie karty z netem prepaid, wyłączyłem obie komórki. Radio grało wesoło, nie bałem się bo wiedziałem, że radia podczas jazdy, rosyjskie służby - choć doskonałe - nie zdołają przejąć. Jakże się myliłem. Wzdłuż granicy z obwodem kalinigradzkim polskie radio niestety w odwrocie. Gubiło się co chwila, a moskiewskie grało bez najmniejszych szumów. Dlatego jeśli ktoś jest zainteresowany to powiem, że w ubiegły piątek w Kazaniu autobus bez badań technicznych i zezwolenia na przewóz osób spowodował wypadek, w którym było 13 poszkodowanych osób. No cóż, jeśli rosyjscy piloci Aerofłotu są w stanie podrobić licencję na pilotowanie Boeinga 737 to czego się czepiać jakiegoś szofera z Kazania. Była jeszcze audycja o Bolesławie Chrobrym i jego zięciu Świętopełku, ale tu była głównie polewka z powodu popędzenia kota Świętopełkowi przez niejakiego Jarosława Mądrego. Nie słuchałem, bo akurat dojechałem do Żywkowa.
Nic sie nie zmieniło, przybyła jedynie niewielka cerkiewka grekokatolicka. Wszyscy mieszkańcy Żywkowa to przesiedleńcy z akcji " Wisła " Bociany w komplecie. Bociany w Żywkowie wzięły sie z tego specyficznie polskiego rolnictwa. Z małych areałów, z pól poprzedzielanych miedzą, z kęp drzew pozostawionych na środku pola. Z bajorek i podmokłych łąk. To też rezultat zaniedbań w melioracji, ale czy to źle ? Boćkom to sprzyja. Wśrod tych traw, gdzieś na miedzy, chodząc za pługiem i brodząc w wodzie bociany zdobywają pożywienie, karmią potomstwo i na św. Bartłomieja znowu do Afryki, a za rok znowu setka będzie klekotać w Żywkowie. Niech już tego rolnictwa tam nie modernizują, setka bocianów w jednym miejscu to największa kolonia bociana białego w Europie. Trzeba o nie dbać, bo lekko nie mają. Los nie sprzyja im tak jak bocianom w El Puerto de Santa Maria pod Kadyksem, które mają życie jak w Madrycie i nie chce im sie nawet fatygować do Afryki, choć to rzut beretem. Lenie. Nasze boćki tak jak i my to wieczni podróżnicy.
Komentarze