Ojciec Wasyl
Ojciec Wasyl
Siukum Balala Siukum Balala
674
BLOG

Spotkanie z agentką Palmer ( 6 )

Siukum Balala Siukum Balala Rozmaitości Obserwuj notkę 63

Sowińcowi z dedykacją

Obudziłem się z potężnym bólem głowy. Zabawy z harmoszką, samogonem i kobietami zawsze kończą się  w ten sam sposób. Niewiele pamiętałem z poprzedniego wieczoru. Wiedziałem, że akordeonista nazywał się Bazyli, pamiętałem ciągle powtarzane przez popa słowa :

" ... popatrz Godsonie, polewam na cztery palce, równo i  sprawiedliwie. Żebyś później nie gadał, że Wasyl oszukuje przy samogonie. Pamiętałem, że po północy Nadia tańczyła na stole ubrana od pasa w dół. Na więcej nie pozwolił pop. Może innym razem ?

Obudziła mnie krzątanina Nadii. Ma dziewczyna zdrowie, przetańczyła pół nocy do wyczerpania, a tu już  skoro świt fajerkami dzwoni i strawę mężczyźnie swemu warzy. Izbę wypełniał zapach blinów, jajecznicy na boczku i pielmieni. Pachniały ogórki małosolne i kwas z kiszonej kapusty. Wie dziewczyna co uszykować na ciężki, chmurny  poranek. Między jedną a drugą patelnią blinów, wesoło nucąc coś pod nosem, zawołała :

- Wstawaj mój leniuszku - kocmołuszku.

Rozejrzałem się po izbie szukajac popa Wasyla. Zajrzałem pod pierzynę, może mnie do łóżka po pijanemu się  wtarabanił, bo niewielkiego był wzrostu i teraz gdzieś w nogach lubieżnie przez sen śmieje się. Pod pierzyną nie było nikogo, w izbie byłem ja i Nadia.

- Do mnie mówisz ? - spytałem

- A do kogo ? mój ty leniuszku - kocmołuszku - powiedziała po raz drugi, tak samo zalotnie.

- Dlaczego nazywasz mnie swoim leniuszkiem - kocmołuszkiem ?

- Eeeej ! Godsonie ty wiesz dlaczego, mój ty leniuszku

- Możesz wyrażać się jaśniej ?

- Powiem jak wytrzeźwiejesz

- Sądziłam do dzisiejszej nocy, że prawdziwy Kozak rodzi się nad Donem, ale teraz wiem, że i nad rzeką Zambezi niezły Kozak urodzić się może - powiedziała tajemniczo.

- Wstawaj, wstawaj kocmołuszku, śniadanie gotowe.

- Po śniadaniu idziemy do bani, Wasyl wszystko przygotował - dokończyła

- Do jakiej znowu bani ? Przecież - na litość boską - na poparzone oczy nie stawia się baniek.

- Głuptasku, bania to po waszemu sauna, sprawdziłam w słowniku

- Oj ! Nadiu słodka, daj samogonu na cztery palce, napełnij czaszeczkę, bo coś zaskoczyć z apetytem nie mogę - rzekłem

- Wypiłem, chuchnąłem, pojadłem. Będę żył, jak długo ? a czort jeden wie.

Po śniadaniu poszliśmy do ogrodu. Na samym jego końcu, między rozłożystą staropruską gruszą a taką samą Antonówką stał niewielki drewniany domek ze świerkowych desek. Kominek dymił, a wszystkimi szparami ze środka wydobywała się para. Całe urządzenie  wyglądało jak drewniana lokomotywa. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem.

- To jest właśnie bania - powiedzieła Nadia

- Rozbieraj się - zakomenderowała

- Ależ Nadiu, przecież ja pod spodem nie mam żadnych slipek - powiedziałem, rumieniąc się lekko.

- Wiem głuptasku, przecież to ja tobie zakładałam piżamkę do snu.

Zawstydza mnie ta dziewczyna co chwila - pomyślałem. Zrzuciłem czerwone bambosze z pomponkiem, szybko sciągnąłem piżamkę w różowe prosiaczki i czym prędzej zanurzyłem się w kłębach pary.

Nie byłbym ja dobrym agentem i wywiadowcą gdybym nie kontrolował sytuacji. Przez szparę w drzwiach obserwowałem jak Nadia rozwiązuje troczek za troczkiem : pierwszy, drugi, trzeci ... reszty dokonała ziemska grawitacja i biała, bawełniana koszula zsunęła się z ramion Nadii, zsunęła się do samego końca. Nie wykluła się jeszcze taka gęś, z której pióro byłoby w stanie opisać to co ja zobaczyłem.

Teraz nie żałowałem, że zmieniłem koncepcję i z Julki Palmer uczyniłem postać drugoplanową, a z Nadii zrobiłem główną bohaterkę mojej powieści sensacyjnej. Cóż ja bym teraz robił z Julką ? pewnie leżelibyśmy w jakiejś dziurze w jezdni i perswadowałbym jej, że tej dziury  nie zrobił Kaczyński z Hofmanem.

Prawdziwi pisarze na taką okoliczność jak naga Nadia, używają zwrotu :
" stała jak ją Pan Bóg stworzył " ... i Nadia wśliznęła się do bani jak ją Pan Bóg stworzył. Zdjęła ze ściany jakieś rózgi i zaczęła okładać mnie po plecach. Zerwałem się z ławki, jęcząc z bólu .

- No co ? no co ? no co ja ci zrobiłem ? - darłem się w niebogłosy.

Nadia śmiała się tak perliście, że kompletnie się we wszystkim pogubiłem. Do cholery czy to wnuczka  markiza de Sade ? - przeleciało mi przez głowę
Nadia wyraźnie rozbawiona całą sytuacją śmiała sie coraz głośniej.

- Głuptasku, te rózgi to na poprawienie krążenia i na wypędzenie samogonu z twojego organizmu - śmiała się dalej, a jej białe ząbki coraz bardziej mi się podobały. Rzeczywiście, poczułem, że wszystko we mnie zaczyna lepiej krążyć, a między mną a Nadią zawiązuje się cienka nić porozumienia, która tężeje coraz bardziej. Po krótkiej chwili Nadia przywarła do mnie jak pompa próżniowa, oplotła mnie  jak bluszcz rynnę, teraz krążenie jakby ustało. Po kilku sekundach ucisk zelżał, nabrałem powietrza i korzystając z sytuacji szepnąłem :

- Nadiu tak nie można, ty masz męża popa, ja jestem na służbie. Co będzie jak nas nakryje ?

- Oj ! oj ! Godsonie ty cykorze. Wasyl pojechał " Moskwiczem " do Leclerca na zakupy, potem miał wstąpić do sklepu z dewocjonaliami po mirrę i kadzidło. Jak znam " Moskwicza " to już w Leclercu padnie rozrusznik a potem akumulator. Po południu stary Semeniuk przyciągnie go na holu. Tak jest codziennie. Wstała i na rozgrzane kamienie wylała cały cebrzyk wody. Bania wypełniła się gęstą, białą jak mleko, parą.

Niewiele widziałem co działo się dalej, a nawet gdybym widział to i tak nie napisałbym o tym. Bo dżentelmeni nie rozpowiadają  o tym co robią w bani. Tylko robią.

Zobacz galerię zdjęć:

Nadia po rozstaniu ze mną wstąpiła do klasztoru
Nadia po rozstaniu ze mną wstąpiła do klasztoru Stary Semeniuk z synem naprawia " Moskwicza "

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości