Odwróciłem się z trwogą. Za moimi plecami stała kobieta, której uroda nie pasowała ani do czasu ani do miejsca. Jasna, regularna twarz z wyraźnie zarysowanymi kościami policzkowymi, niebieskie oczy. O usta - pięknie uwydatnione - też zadbał ten najdoskonalszy boski rzeźbiarz. Całości dopełniał czarny warkocz, gruby jak przedramię Pudzianowskiego. Stała i krzyczała z wyraźnym wschodnim zaśpiewem.
- Jej Bohu ! Wasyl ! Wasyl ! bystrieje, bystrieje. Zobacz kto zawitał w nasze skromne, cerkiewne progi.
Z cerkwi wytoczył się korpulentny mężczyzna z długą, siwą brodą, odziany w czarne powłóczyste szaty, w ręku trzymał zapaloną cienką świeczkę. Przeżegnał się dwa razy, po czym niskim głosem zawołał
- Hospody pomyłuj ! Toż to sam pan Godson, poseł z byłej Bürgerplattform.
Przeżegnał się jeszcze raz, zrobił jakiś tajemny znak świeczką i zaczął przemowę powitalną. Widać taka u nich tradycja.
- Wasze Błagorodie jak mniemam przybył pan w nasze skromne cerkiewne progi by po raz trzeci w tym kwartale zmienić wyznanie. Jeśli jest pan gotów reprezentować w parlamencie mniejszość ukraińską przyjmiemy pana do naszej prawosławnej wspólnoty z całym dobrodziejstwem inwentarza - zakończył piękną przemowę wygłoszoną cyrylicą.
Skłoniłem się nisko i aby ocieplić pierwsze wrażenie powiedziałem po rosyjsku
- Priwiet batiuszka
Byłem jednak zakłopotany, nie wiedziałem co robić. Czy przerwać to zabawne qui pro quo, czy brnąć w kłamstwo i udawać posła Godsona. Jeżeli powiem, że nie jestem tym za kogo mnie biorą, niechybnie zameldują gdzie trzeba. Wtedy ludzie Palmer przerobią mnie na francuskie ciasto i zrobią palmiera, jeśli udam Godsona może uda mi się wyrwać z miasta. Postanowiłem udawać Godsona.
- Sława Isusu Christu, dziękuję za okazane mi zaufanie - powiedziałem
- Nadiu, proś szanownego gościa do domu - zawołał pop do popadii.
Weszliśmy do niewielkiego domku z sosnowych bali. Wnętrze dość przytulne.Na ścianach - na wschodnią modłę - porozwieszane dywany. Mnóstwo ikon, przez niewielkie okna wpadała mała ilość światła, panował półmrok. W kącie pod największą z ikon płonęła lampka oliwna. Nieźle się w życiu ustawił batiuszka - pomyślałem. Dywanów tyle, że sklep można otworzyć. Za ikony, gdyby przeszmuglować do Niemiec, pewnie ze cztery Merce by przyciągnął, a żonka taka, że i do dużego miasta nie wstyd zawieźć i pod rękę się afiszować. Ech ! starik, szczęściarz z ciebie. Ciekawe czy z Nadią należycie obchodzisz się ?
Nadia tymczasem zakrzątnęła się przy kuchni i na stół wjechały bliny, sery, miód, barszcz ukraiński z uszkami i ruskie pierogi. Pop wyjął z kredensu butelkę samogonu. Zrobiło się rodzinnie, bo za chwilę zjawił się jakiś człowiek z harmoszką.
- Cieszyłbym się razem z wami - powiedziałem - jednak jadąc do was zaprószyłem oko i mało co widzę z tych smakołyków.
- Nadiu, przemyj panu Godsonowi oko - rozkazującym tonem powiedział pop.
Nie spodobało mi się takie podejście do kobiety. Nadia jednak potulnie przygotowała tampon, usiadała mi na kolana, co spodobało mi się bardziej, i przemyła lewe oko. Potem zdezynfekowała oczy pioktaniną. Poczułem się lepiej, spojrzałem w lustro. Może i poczułem się lepiej, ale nie wyglądałem lepiej. Niebieski pas pioktaniny na wysokości oczu sprawił, że wyglądałem jak szpieg w masce. A może raczej jak Zorro z Kenii. Jak ja się z taką maską na twarzy wydostanę z miasta ?
Komentarze