Siukum Balala Siukum Balala
7256
BLOG

Egzekucje blogera Starego

Siukum Balala Siukum Balala Polityka Obserwuj notkę 1094

Bloger Stary popełnił dziś notkę, w której wśród wielu błyskotliwych tez i pomysłów jeden pomysł zwrócił moją szczególną uwagę. Chodzi o oddanie w pacht telewizji publicznej, która jakoby nie wypełniała swojej misji w sposób należyty. Ja do zmian radykalnych mam stosunek dość chłodny, bo parę takich radykalnych zmian w ostatnim ćwierćwieczu przeżyłem i wiem, że często nie rozwiązują one problemu, a równie często bywają  początkiem nowej patologii. Po radykalnej zmiane sposobu finansowania służby zdrowia, lekarze z Ełku zaczęli nagminnie leczyć nadżerkę szyjki macicy u mężczyzn, dopóki się nie zorientowali, że w numerze PESEL jest zakodowana płeć. Po kilku radykalnych zmianach polskiego szkolnictwa, na każdym  szczeblu, okazało się, że Polska ma najwyższy odsetek studiującej młodzieży, która po studiach tak świetnie odnajduje się na kasach w " Tesco " i na wózkach widłowych. Po radykalnej reformie emerytalnej może się okazać, że zabraknie emerytów, którzy popełnią harakiri, bo z wypoczynku na Krecie pozostanie jedynie zwalczanie kretów na działce. Zatem i w żadne rozwiązania zaproponowane przez blogera Starego nie wierzę, skoro żadna z dotychczasowych ekip problemu publicznej telewizji nie rozwiązała, najczęściej czyniąc z niej tubę propagandową.

Zadałem, więc blogerowi  proste pytanie : Dlaczego ci Niemcy są aż tak durni i nie zapytają o radę blogera Starego, który mieszka za miedzą i za jego radą nie oddadzą swojej publicznej telewizji w dzierżawę temu kto zaoferuje więcej. Dlaczego są tak głupi, że nie poddadzą rynku mediów działaniu " niewidzialnej ręki "  kapitalizmu. Robią coś całkowicie niezgodnego z sugestiami blogera Starego. Chronią swój  medialny rynek wszelkimi możliwymi sposobami, a ich Kommission zur Ermittlung der Konzentration im Medienbereich, czyli komisja zapobiegająca koncentracji mediów w jednych rękach, podejmuje już interwencję, kiedy jakaś stacja telewizyjna przejmuje kontrolę nad 25 % widzów w skali roku. Oczywiście odpowiedzi nie otrzymałem, choć tak po prawdzie jej i nie oczekiwałem, bowiem w tym kuriozalnym miejscu nie ma zgody na stawianie pytań, więc nie można również liczyć na odpowiedź, ani na jakąkolwiek rzeczową rozmowę. Myślę, że to kuriozum funkcjonuje tylko z powodu  tzw. political diversity, choć po prawdzie diversity tam  na lekarstwo. Tak to sobie chyba wyobrażają właściciele portalu, choć jest to raczej miejsce do dokonywania przez blogera Starego egzekucji na komentatorach zadających pytania  niezgodne z linią programową bloga. I to też nie jest dla mnie zaskoczeniem u człowieka, który całą złożoność świata rozwiazuje przy pomocy dwóch orwellowskich wytrychów : dwie nogi - źle / cztery nogi - dobrze. Co po przełożeniu na język współczesny brzmi : PiS - źle / PO - dobrze.

Jednak jest to miejsce godne polecenia, bowiem zdarzają się tam tak mrożkujące krew w żyłach sytuacje jak na przykład  bany za onomatopeje. Ban za podważanie kwalifikacji premiera ma się z urzędu. Jakiego premiera ? wiadomo. Dwie nogi - źle / cztery nogi - dobrze. Oczywiście bloger Stary może sobie uważać, że rynek mediów na Zachodzie to samoregulująca się maszynka jak każda dziedzina w kapitalistycznym świecie. Jednak z blogerskiego obowiązku muszę powiadomić jego czytelników, że w żadnym demokratycznym kraju, żadni odpowiedzialni politycy nie pozwalają na wolną amerykankę w mediach. W większości krajów istnieją agendy rządowe, bądź jakieś komisje przyparlamemtarne, które mediami rządzą, bowiem media to nie handel mlekiem i pietruszką. W Wielkiej Brytanii obowiązywała zawsze  tzw. zasada 20/20 oznaczająca, że stacja telewizyjna posiadająca 20 % udziału w rynku nie może posiadać więcej jak 20% w rynku czasopism. Istnieje oczywiście BBC, przez wiele lat ustanawiające  standardy bezstronności  nie tylko dla mediów brytyjskich, ale i swiatowych. To też jakiś nieformalny regulator. Kanadyjska Komisja d/s Radia, Telewizji i Telekomunikacji zezwala na posiadanie 46 % rynku dla nadawców zagranicznych. Niemcy mają swoje żelazne 30 % ( max ) i 25 % przy których uruchamia się procedurę zapobiegającą nadmiernej koncentracji. We Francji nikt nie może posiadać bezpośrednio i pośrednio więcej niż 45 % rynku przyznanego w ramach ogólnokrajowej licencji na nadawanie programów telewizyjnych. Jednocześnie zezwala się podmiotom zagranicznym na posiadanie 20 % udziałów w stacjach nadających w ramach przyznanej licencji. W maleńkm Luksemburgu nikt nie może posiadać więcej niż 25 % udziałów w lokalnych stacjach radiowych. Prawo zabrania również posiadania udziałów w innych stacjach radiowych. Hiszpania ogranicza posiadanie udziałów w stacjach telewizyjnych, większych niż 49 % dla obywateli i podmiotów spoza Unii Europejskiej. W USA udział podmiotów zagranicznych w mediach prawodawca ograniczył do 20 %.

Każdy kraj w mniejszym lub większym stopniu reguluje rynek mediów z powodów dla każdego człowieka oczywistych. Dla światopoglądowego pluralizmu i dla zapobiegania sytuacjom, w których nadawca zagraniczny posiadający większość na rynku mediów realizuje interes polityczny niekoniecznie tego, kto licencji na nadawanie udzielił i niekoniecznie interes tych, którzy tę telewizję z wypiekami na twarzy oglądają.
To sprawa powszechnie znana - niemal elementarz polityczny - że każdy nierzetelny nadawca telewizyjny realizujący obcy interes może położyć każdą uczciwie przeprowadzoną kampanię wyborczą. Wystarczy w przeddzien wyborów nadać materiał " bombę " i sprawa załatwiona po myśli zleceniodawcy. Coż z tego, że w poniedziałek materiał okaże się nierzetelny, że nie " dołożono wszelkich starań " we wtorek przeproszą, a w czwartek zapłacą milion euro ustawowej kary, kiedy nowowybrana władza udzieli takich koncesji, że już w jeden kwartał z wliczonego w deal miliona zrobi się milionów sześć. To się naprawdę dzieje.

Każda władza realizująca obietnice wyborcze, podejmująca reformę państwa potrzebuje instrumentów do komunikacji ze społeczeństwem. Bez mediów jest to niemożliwe. 
Potrzebny jest rzetelny, pełny  i jasny przekaz : co realizujemy, jakich wyrzeczeń oczekujemy od społeczeństwa, jakie korzyści odniesie społeczeństwo po zrealizowniu programu. Bez tej komunikacji robienie polityki jest niemożliwe.

Przecież to przy pomocy " szklanego  okienka " realizująca drastyczne reformy gospodarcze Margaret Thatcher komunikowała się z Brytyjczykami... i udało się choć przywódca górników Arthur Scargill - sabotujący działania rządu - otrzymywał stałą  " pensję " z Kremla. Co by się wydarzyło bez niezależnej, uczciwej  telewizji, radia i gazet ?

Bez niezależnych, uczciwych  mediów nie można zbudować demokracji, można zbudować jedynie quasi - demokrację, coś takiego co udało się nam zbudować przez ostatnie 25 lat. Chore media są szkodliwe podwójnie, zblatowane z władzą , nie kontrolujące władzy nie służą społeczenstwu. Media obce, nie realizujące i nie wspierające naszych interesów również nie służą tym, którym powinni. Czy może zaskakiwać dziś pytanie niektórych : dlaczego media, dziennikarze TVN złaknieni tematów " bomby " jak wampir krwi, nie wiedzieli co działo się w warszawskim Ratuszu w ostaniej dekadzie ? Oni nie mogli stawiać takich pytań, bo to media chore. Nie stawia się takich pytań kiedy urzędnicy - dobroczyńcy  miejscy dają w prezencie dla ITI wyremontowany stadion ustanawiając czynsz w jakiejś śmiesznej kwocie 3,7 miliiona PLN rocznie, tylko po to aby na tym samym stadionie ITI mógł zrobić deal z Pepsi na 6 milionów PLN rocznie. Nie kąsa się ręki, która karmi. Media wiszące u klamek  doskonale to rozumieją.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka