Siukum Balala Siukum Balala
1257
BLOG

Piszę o Piszu

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 86

Piszę o Piszu    W zatoce żarłocznego szczupaka u Paukszty 

Liczyłem się z tym, że sprawy przybiorą taki obrót jaki przybrały. Meteorolodzy oferują  dziś tak precyzyjne i sprawdzalne prognozy pogody, że padać musiało. Liczyłem  jednak na jakiś cud, który oczywiście się zdarzył, ale nieco inny. Jakimś cudem ubyło mi z kieszeni więcej grosza niż zakładałem. To jednak wina kursu funta i Brexitu, a tego przecież żaden meteorolog przewidzieć nie mógł. W moim przypadku odwoływanie zaplanowanych przedsięwzięć nie wchodzi w rachubę. Aeroplan zamówiony na 18:00 - nie odmówisz. Podwoda z Modlina do Giżycka zamówiona na 21:00 - nie odmówisz. Załoga skrzyknięta - nie zawiedziesz. Dlatego przy kei w Giżycku byłem już po godzinie 2:00. Wraz z pierwszymi promieniami Słońca nadbiegającymi od strony Wydmin rozpocząłem niezwykle skomplikowaną, ściśle skoordynowaną operację zaprowiantowania. Na pierwszy rzut poszły żelazne porcje, triumwirat : turystyczna, kętrzyńska, tyrolska. Bez tych konserw nie ma przygody. Cudowny różowy miąższ solidnie zaprawiony benzoesanem sodu ( C6H5COONa ) 
Przepiękna biała otoczka niezdrowego tłuszczu odseparowana od miąższu bursztynowo - złotym pierścieniem galaretki, która niweluje niezdrowe działanie tłuszczu i prawdopodobnie redukuje benzoesan sodu do C2H5OH, bo kiedy wstawałem od konserwy to wstać nie mogłem. Oczywiście paprykarz szczeciński, ten dar Pomorza Zachodniego dla ludzkości. Potem szły kiełbasy z różnych regionów i państw : śląska, krakowska, frankfurterki ( chyba z NRD ? ) parówki polskie, "cielaszki"  itp. Pasztety podlaskie oraz chleby z trzech stron świata. Nie dojechała tylko maca, może za rok ? Nie zabrakło również darów z Gór Świętokrzyskich, fantastycznych na miodowo zaprawionych płynów już bez naklejek akcyzowych, bo po co ? Smak ambrozji, pijesz i widzisz gołoborza, Łysą Górę, Puszczę Jodłową, Stefan Żeromski jakby wiatrem od morza przygnany majaczy przy kei. Ech ! syzyfowa praca, tyle tego, że nie przepijesz. Przedwiośnie ciebie dopadnie, a nie dasz rady, tyle tego, a i dorobić zawsze można, a zdarza się niektórym, że zatrzymać się nie mogą i stają się ludźmi bezdomnymi. Takie to dobre. Przybyło również wyborne piwo z Flensburga, stolicy Niemiec w okresie maj - czerwiec 1945. Dziwny naród ci Niemcy, przenosić stolicę państwa na tak krótki okres. Bez sensu, jakie to koszty. Ale czy my Polacy lepsi ? wszak całkiem niedawno dr  Ewa premierem będąc też urządziła taką latającą stolicę Polski. Posiedzenie rządu, a to we Wrocławiu, a to w Poznaniu, a to w Krakowie, wszystko szybko, szybko, że petenci z kopertówkami nie nadążali, taki to  był szybki rząd. A pracownicy URM jeszcze szybsi, bo z meblami musieli zdążyć przed rządem. Wiadomo rząd musi mieć własne fotele i biurka, inaczej podsłuchają. Taki rząd jednak dla dr Ewy wydał się za wolny i za radą Miśka - parówki przesiedli się na Pendolino, wówczas sprawy nabrały tempa, więc zadowolonej pani premier z Miśkiem - parówką nie pozostało nic innego jak opychać się " cielaszkami " Dziwny, cierpliwy naród ci Polacy, że tak długo to tolerowali. Z kół zbliżonych do dawnego rządu wiem, że decyzja pani premier była spowodowana telefonem od mentora z Brukseli, który powiedział, że rząd musi przyspieszyć, bo PiS ich wyprzedza, więc przyspieszyli.

Zaraz, zaraz o czym ja tu piszę ? chyba jeszcze " jałowcówka " trzyma, przecież to stare sprawy, miałem pisać o rejsie. Kotwica poszła w górę około 10 : 30. Kanał Łuczański, piękna sprawa, piękna pogoda, tempo spacerowe na motorku, pełna rekreacja, nic nie zwiastowało tak fatalnego końca. Kłaniamy się przepływajacym łodziom, starodawnym zwyczajem podnosząc rękę. Tyle tych łodzi, jedna za drugą, jedna za drugą, motorowe łodzie też pozdrawiam... i kajaki. Od daru z Gór Świętokrzyskich już mi się w oczach troi, i od tych łodzi jak paciorki nanizanych na niewidzalny sznurek, też mi się troi. Wreszcie omyłkowo pozdrawiam przepływającą parę łabędzi, które odpowiadają mi grzecznym ukłonem... tak przynajmniej zrelacjonowano mi pierwszy dzień rejsu.

Piszę o Piszu

Potem oczywiście Loewentin See, Saiten See, Kulla, Jagodner See, Grosse Hensel See, krótkie cumowanie w Schmidtsdorf. Potem tylko Taltowisko See i przez Talter Gewasser prosto do Mikołajek, minąwszy Stinthengsta. Tu może się czytelnik zdziwić, że " jałowcówka " mnie kompletnie zgermanizowała, to nieprawda. Ja staram się prowadzić bloga ekumenicznego i niechciałbym, aby Amstern czytając notkę, poczuł się w jakiś sposób pomijany, dlatego nazwy jezior na szlaku Loetzen - Nikolaiken podaję po niemiecku. Niech i on coś ma od życia, nie tylko w domu siedzieć i patrzeć ze strachem w oczach czy w ogródku nie ma adoptowanego syna z dalekiego Peszawaru z siekierą. W Mikołajkach jeszcze jakoś dobro ze złem walczyło, jeszcze Słońce próbował z nami pozostać. Niestety następnego dnia skapitulowało i oddało pola niskim chmurom, deszczowi, porywistemu wiatrowi.

Piszę o Piszu

A przy takiej pogodzie jak mawiają niemieccy żeglarze nie ma szpasu z pływania, dlatego myszkując, bobrując, szuwarując, ślizgając się po Niedźwiedzim Rogu przez Seksty i Karwik pomknęliśmy do Pisza.Tam było nam dobrze. Cicho, sucho i przyjemnie. Pisz wypiękniał, za sprawą turystów jak sądzę, " baszta " stoi na swoim miejscu, tylko " pruska baba " w rynku umknęła mojej uwadze. Niestety  te szpetne szyldy psują wszystko, kolorystyka od sasa do lasa, liternictwo, kształty, fason, wszystko kompletny miszmasz. To najbardziej szpeci Polskę i to musi być zmienione.

Piszę o PiszuPiski ratusz. 

Cóż by tu jeszcze o tym Piszu napisać. Pisz - Johannisburg - Jańsbork. Najbardziej na południe wysunięty powiat dawnych Prus Wschodnich, graniczący z Polską i na początku XIX wieku najbardziej " polski " powiat, według niemieckich spisów 93 % ludności używało języka polskiego w codziennej praktyce. Potem wraz z germanizacyjną presją ta liczba malała, by w 1925 roku dojść do 21 % Miasto z historią podobną do tej jaka  była losem innych okolicznych miast, z jednym ważkim  - z polskiego punktu widzenia - wydarzeniem.

Nam się wydaje, że historia wykuwa się w dużych miastach, stolicach państw, w centrach decyzyjnych: Powstanie listopadowe, Powstanie warszawskie, Zamach majowy, Insurekcja warszawska itd. ważne  wydarzenia z historii Polski miały miejsce w stolicy.

Daleko nie szukając, wszyscy jesteśmy w przededniu wielkich zmian w Polsce, wszyscy czekają na nie z zapartym tchem, szczególnie wierni podlegli archidiecezji czerskiej. Wiemy że po ŚDM rozpocznie się fala aresztowań Hanny Gronkiewicz - Waltz, wiemy że ta nowego rytu " jeżowszczyzna " rozpocznie się w stolicy, zgodnie z powszechnym oczekiwaniem.

Tymczasem bywało w historii, że ważkie wydarzenia, determinujące los narodów na setki lat miały miejsce w maleńkich miasteczkach, w sekretnych miejscach, bez wiedzy kogokolwiek, a za wiedzą i zgodą spiskujących knowaczy. Nie wierz tu w spiskowe teorie. Takim wydarzeniem było spotkanie polskiego króla Augusta II Mocnego z ówczesnym ( jeszcze ) elektorem brandenburskim Fryderykiem III Hohenzollernem, na którym " klepnięto " zgodę na zajęcie przez Prusaków Elbląga, dodatkowo król polski dał sekretną obietnicę uznania przez Rzeczpospolitą spodziewanej koronacji elektora brandenburskiego Fryderyka III Hohenzollerna, na króla pruskiego Fryderyka I Hohenzollerna. Niby niewielka zmiana numeru, a jakie skutki dla Rzeczpospolitej. No, ale jak ktoś gotowy Niemcom oddać w pacht wszystko  w zamian za marny jurgielt, to nie można  mieć po fakcie do nikogo pretensji. Sekretne spotkanie miało miejsce właśnie w Piszu dnia 7 czerwca roku pańskiego 1698. Po spotkaniu, sekretnie umawiające się strony strzeliły w Puszczy Piskiej ostatniego żubra. I ja strzeliłem " Żubra " ale pod basztą w Piszu, przy okazji pisząc ( w głowie ) powyższą notkę.

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości