Siukum Balala Siukum Balala
1082
BLOG

Bulgarian Food Shop

Siukum Balala Siukum Balala Społeczeństwo Obserwuj notkę 44

Spieszmy się kochać sklepy tak szybko odchodzą. 

W ubiegłym tygodniu pisałem o polskich sklepach w UK, których jest takie nasycenie, że mało kto zwraca na nie uwagę, no może poza brytyjskimi tabloidami i  kabareciarzmi. Dla nas nie są żadną sensacją, są czymś naturalnym i potrzebnym. Te sklepy nie znikną z brytyjskiego pejzażu wraz z brexitem. Nie przewieduję masowych  powrotów, polski emigracyjny trzon to ludzie już ustawieni, mający stabilną sytuację zawodową i godziwe dochody, z dziećmi urodzonymi w UK. To ludzie którzy swoje plany wiążą z tym, a nie innym miejscem na Ziemi. O los polskich sklepów i położenie rodaków jestem spokojny. Chyba, że nastąpi katastrofa gospodarcza i związane z tym katastrofalne bezrobocie, wówczas ludzie zareagują w sposób taki sam jak większość ludzi na świecie, ruszą za pracą w inne rejony. Martwi mnie sytuacja sklepu bułgarskiego w Eccles, dzielnicy Manchesteru i sytuacja Bułgarów, którzy są tu znacznie krócej. Specyfiką Eccles jest chyba Liverpool Road, a na niej 7 polskich sklepów, jeden czeski i jeden bułgarski. Polskie sklepy -  jak wspomniałem - specjalnie mnie nie ruszają, kiedy jednak dowiedziałem się, że w Eccles ruszył bułgarski sklep " Sofia ", o to już była sensacja i sprawę należało zbadać. Zaproponowałem małżonce mojej Zofii, abyśmy tam pojechali i wsparli braci Bułgarów, bo wraz z upadkiem realnego socjalizmu sklepy bez klienta straciły rację bytu. Małżonka moja Zofia tylko wydęła wargi i powiedziała 
- Phi ! bułgarski, nie znam żadnych produktów bułgarskich. Żeby choć węgierski to możnaby kupić debreczyńską, marynowaną papryczkę, albo te gołąbki w liściach winogronowych, które przywiozłeś kiedyś z Budapesztu. Ostatecznie czerwoną, smakowitą madziarską" hazi kolbasz " a bułgarskie to co jest ? leczo ? i jakieś wina ? 
Po czym ni z tego nie z owego powiedziała : 
- Lengyel, magyar - ket jó barat, egyutt harcol, s issza borat
Całkiem mnie to zbiło z pantałyku i chciałem już jechać sam. Nie pomógł nawet argument, że winniśmy Bułgarom wdzięczność za mauzoleum Władysława Warneńczyka w Warnie, które własnym kosztem wybudowali i od 1444 roku się nim opiekują. Na co małżonka moja Zofia odpowiedziała, ale przecież Warneńczyka tam nie ma i lokum jest niezasiedlone, więc o kogo oni się tam troszczą ? Argumentów zabrakło, ale nie u mnie. U mnie jakoś tak jest, że zawsze z zakamarków pamięci wydobędę argument, który rzucony na taśmę potrafi zdziałać cuda. W ułamku sekundy przypomniałem sobie przepiękny wiersz wybitnego bułgarskiego poety, Stanko Todorova. 

Będzie miał Polak bratanka w Bułgarze 
Gdy bigos i leczo w jednym zmieszczą garze 
Bigos i leczo złączyć ? żadna filozofia 
Kiedy między ludźmi gąsior wina " Sofia "

Fragment wiersza wypowiedziany z bułgarskim akcentem rzeczywiście zdziałał cuda i małżonka zauroczona urodą bułgarskiej poezji powiedziała 
- Dawaj, chodź jedziemy
... i pojechaliśmy. 
Nie miałem najmniejszych obaw czy się dogadam czy nie, wiedziałem że nasza lingua franca czyli język rosyjski zadziała skoro w Budapeszcie i Bukareszcie działał bez zarzutu. Już od progu skłoniłem się grzecznie i spytałem czy ktoś tu mówi po rosyjsku. Sprzedawczyni odpowiedziała, że oczywiście, po czym spytała 
- A wy otkuda ? iz Rosiji ? 
- My iz Pol'szy - powiedziałem, bo co będę się podszywał pod Standartenfuhrera Stirlitza 
Kobieta wybuchnęła śmiechem
- To dlaczego nie mówicie po polsku ? 
Tym razem uśmiechnąłem się ja, bo przypomniałem sobie naukę czeskiego w Pradze. Byłem tam już kilka dnia, kupowałem " Rude Pravo " bo tanie było jak barszcz czerwony, czytałem, łapałem sporo, rozumiałem, wreszcie doszedłem do wniosku, że warto językowe umiejętności sprawdzić. Podszedłem, więc od jakiegoś gościa na przystanku tramwajowym w okolicach Vaclavskeho namesti i spytałem 
- Kde je Hlavni nadrazi ? 
- Nie rozumiem o co ci się rozchodzi - powiedział zagadnięty gość 
- Polak ? - spytałem 
- Polak 
- A ty też Polak ? 
- Tak 
- To kiego chooja po czesku gadasz ?
Tak zakończyła się moja czeska edukacja, do której już więcej nie wracałem. Choć jak każdy uczciwy Polak obejrzałem seriale "Nemocnice na kraji mesta " i "Zena za pultem" Tu w sklepie " Sofia " takie słowa oczywiście nie padły, pani sklepowa była widać dobrze wychowana, a poza tym nasz klient nasz pan. Okazało się, że właścicielka i sprzedawczyni w jednym, to rodowita Bułgarka, która wcześniej pracowała z Polakami, zatrudniała na początku Polkę jako sprzedawczynie w sklepie i jednocześnie eksperta, bo Polka miała już jakieś handlowe doświadczenia w UK. Stąd tak dobry polski język, z ledwie wyczuwalnym wschodnim akcentem. Gdyby nie uroda, możnaby potraktować właścicielkę jako Polkę z kresów. Właścielka okazała się osobą uroczą, gadułą niepospolitą, sprzedawczynią jaką każdy Wokulski chciałby u siebie zatrudnić. Przegadaliśmy pół godziny, omówiliśmy każdy niemal produkt na półce. Sądziłem początkowo, że sklep okaże się jakimś pakistańskim oszustwem, czyli kilka regałów z produktami polskim, czeskimi i litewskimi, szumna nazwa " Eastern European Food " a reszta regałów typowy  angielski corner shop. Okazało się to nieprawdą, wszystkie produkty pochodziły z Bułgarii, na każdym produkcie cyrylica  i kropka. Trochę jednak się rozczarowłem, bo liczyłem na jakieś lokalne specyfiki, na jakieś typowo bułgarskie produkty. Niestety współczesne metody przetwarzania i produkcji żywności, całkowicie zautomatyzowane maszyny pakujące, opakowania, technologie i tym podobne rzeczy sprawiają, że większość produktów wygląda tak samo i smakuje tak samo. Poprosiłem o jakąś typową bułgarską kiełbasę, a pani zaoferowała mi frankfurterki, takie same jak polskie, niemieckie czy francuskie, różniące się tylko cyrylicą. Wyszukaliśmu wreszcie kiełbasę wygladającą na wiejską, podobną do tureckiej basturmy, jednak w domu okazało się, że i ona ma sztuczną osłonkę. Wybrałem również rustykalną kostkę masła, obwiązaną szpagatem, zawiniętą w szary papier. Kupiłem bo przypomniałem sobie porucznika Zubowa z " Zapisków oficera Armii Czerwonej " przypomniałem sobie z jakim nabożeństwem on rozwijał kostkę masła z mleczarni w Kownie i to była ta kostka masła.

Bulgarian Food Shop

Każdy chce choć raz w życiu być porucznikiem Zubowem. Kostka masła to jednak za mało na wypad do bułgarskiego sklepu. Nie dawałem za wygraną i uparłem się, że chcę coś typowo bułgarskiego. Właścicielka uprzedziła mnie lojalnie, że ma coś takiego, ale nikt tego nie pije poza Bułgarami, początkowo sądziła, że produkt wypromuje, ale niestety nie przyjął się i jest kupowany tylko przez Bułgarów
- Tak, więc ostrzegam przed kupnem, może nie przypaść do gustu - oznajmiła
- Dawać i nic nie gadać, dam radę. Piłem w " radzieckiej " Karelii z pewnym Igorem spirytus " Royal " z Hamburga to i z waszym napojem sobie poradzę... i kupiłem buteleczkę" Boza Chisar “ co to znaczy ? Nie mam pojęcia.

Bulgarian Food Shop

Buteleczka " Boza Chisar " i inne przysmaki 
Analiza organoleptyczna wykonana przez małżonkę moją Zofię wykazała obecność w brązowym, zawiesistym płynie ogromnej  ilości cukru, na granicy nasycenia. Reszta to roztwór z mąki razowej i wody. Prawdopodobny proces produkcji polega na zakwaszeniu mąki i wody, a potem przerwanie fermentacji przez dosypanie cukru. Napój o dziwnym smaku, choć bardzo pożywny. No i niestety poległem. Normalny człowiek z normalnie funkcjonującym układem pokarmowym doświadcza dobrodziejstwa ruchów robaczkowych, czyli tzw. perystaltyki jelit, dzięki temu trawimy lekko, łatwo i przyjemnie. Jednak po wypiciu“ Boza Chisar “ okazało się, że moje własne jelita przepoczwarzyły się w Grupę Laokoona i po kwadransie o mało, a zostałbym uduszony przez własną dwunastnicę. Musiałem biec na górę, zatem napoju o nazwie“ Boza Chisar “ nie kupujemy. Proszę zapamiętać nazwę “Boza Chisar “ ! Z innych rzeczy kupiliśmy  jeszcze bułgarską kapustę kiszoną i oczywiście chałwę. Niedawno brałem udział w interesującym projekcie badawczym. Nie będe podawał bliższych szczegółów, bo to może nie interesować czytelnika. Dość napisać, że w gronie kulturoznawców badaliśmy wpływ kultury muzułmańskich czapraków, na kulturę chrześcijańskich popręgów. Byłem zdania, że taki wpływ jest żaden, albo minimalny. Jednak biała chałwa zakupiona w sklepie bułgarskim moją hipotezę obaliła. Taki wpływ istnieje : białą chałwę można kupić wszędzie gdzie stanął osmański but. Od Armenii po Belgrad, więc wpływ islamu jest wyraźny i dotyka zarówno chrześcijaństwo zachodnie jak i prawosławie. Z tym tylko, że ludzie prawej wiary używają chałwy w sposób można powiedzieć pogański, niezgodny z intencjami ofiarodawców. Biała chałwa to podstawowy smakołyk jedzony w Bułgarii podczas Wielkiego Postu. Zwyczaj ów przeniknął i na tereny na które islam nie sięgnął, w ubiegłym roku byłem na Korfu tydzień po Wielkanocy, w każdym markecie, na każdym straganie, w każdym sklepie z regionalnymi pamiątkami walały się resztki białej, niewykupionej, postnej chałwy.

Bulgarian Food Shop

Dobrze, że ten zwyczaj nie dotarł do nas, cóż wart byłby Wielki Post bez trzech rodzajów śledzia przygotowanych przez małżonkę moją Zofię. Biała chałwa ? owszem, to smakołyk, ale przecież i u nas na Podlasiu potrawy ze śledziem zalicza się do delikatesowych wyrobów cukierniczych. Bo śledź to potęga. 
Wizytę w bułgarskim sklepie zakończyliśmy rachunkiem 19 funtów, sporośmy się dowiedzieli i niech sobie ten sklep tam działa z pożytkiem dla nas, Abionu i Bułgarów. 
PS. W miejscowości Farnworth, przy zbiegu Albert Street i Buckley Lane ruszył nowy polski sklep. Biało - czerwony szyld głosi " Polish shop - Za rogiem. Polski sklep - Za rogiem " Rzecz dzieje się już po referendum. To dobry zwiastun.

Zobacz galerię zdjęć:

Buteleczka " Boza Chisar " i inne smakołyki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo