Siukum Balala Siukum Balala
963
BLOG

Fryderyk

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Fryderyk podszedł do stojącej w kącie dwudrzwiowej szafy. Nie była to szafa typu " Czesław " czyli szafa, w której zwykli emeryci przechowują dokumenty. Była to typowa szafa ubraniowa z pierwszej połowy XIX wieku. Fryderyk przyjrzał się swojej skromnej garderobie i sięgnął po czarne sztuczkowe spodnie, które po chwili spoczęły na dnie podróżnego kufra. Delikatne, długie palce starannie wygładziły kanty. Po następnych kilku chwilach i reszta garderoby Fryderyka wylądowała w kufrze. 
- Szapoklak ? szapoklak ? co zrobić  z szapoklakiem ? - zaczął się zastanawić. 
Wiał silny, porywisty wiatr, normalny wiatr na Majorce o tej porze roku. Musiałby w drodze do Palmy przytrzymywać szapoklak ręką. Ze szkodą dla delikatnych i wrażliwych palców. 
- Trudno, najwyżej wiatr poczochra mi włosy - pomyślał uśmiechając się do siebie - George zapewne swoim zwyczajem skomentuje to słowami 
- Wyglądasz jak wkurwiony Chopin.
George uwielbiała grube słowa i bardzo często, w nonszalanckiej  nieprzystającej kobiecie pozie, używała. To niezbyt podobało się Fryderykowi. Jednak arystokratka, praprawnuczka polskiego króla Augusta II Mocnego, nawet z nieprawego łoża, powinna ważyć słowa - myślał zwykle w takich chwilach Fryderyk. Zdecydowane i głośne klik - klak rozwiązało problem szapoklaka, który teraz już w kształcie francuskiego crepa  spoczął w kufrze. Czarne spodnie George Fryderyk wolał schować do sakwojaża. Wcale nie dlatego, że mógłby je pomylić, raczej dlatego że jako dziecko swoich czasów wiedział, że licho nie śpi, a był bardzo przesądny. Spodnie George  różniły się od spodni Fryderyka bardzo wyraźnie. Przede wszystkim nie miały rozporka, miały również całkowicie inny kształt w miejscu gdzie kobieta ma kształtne biodra, a gdzie chudy Fryderyk nie miał prawie nic. Rozmiar mówił wszystko " S  " Fryderyka i " XL" George. Naprawdę tylko gapa mogłaby pomylić spodnie... a Fryderyk na pewno  gapą nie był. Jeszcze tylko francuskie cygara z Gwadelupy i fajka, to schowa jak zawsze do bagażu podręcznego. George lubiła mieć je pod ręką, on sam z powodu słabych płuc nie palił, gdyby palił to prawdopodobnie z 57 mazurków, które  udało mu się stworzyć, stworzyłby góra 30 albo i mniej. Z zimnego przepastnego korytarza klasztoru kartuzów dobiegła do uszu Fryderyka dziecinna rozmowa. To Solange i Maurice wracali z miasteczka. Fryderyk niezbyt chętnie wyszedł na korytarz. 
- Gdzie mama i Amelia ? - spytał łagodnym, ściszonym głosem
- Maman została w oberży, chciała wypalić ostanie cygaro i pobluzgać z miejscowymi fornalami - odpowiedział rezolutnie, jak przystało na dorastającego chłopca Maurice. 
- Amelia zaraz będzie, wstapiła na chwilę do kościoła - dodała 10 - letnia Solange. 
Po kwadransie na kamienistym podjeździe klasztoru kartuzów zagrały w tonacji as - dur końskie kopyta i żelazne obręcze powozu przysłanego przez przyjaciela z Palma de Mallorca. W tym samym momencie od strony pałacu Sancho I w nieodłącznej chmurze tytoniowego dymu sunęła niczym lokomobila George Sand. 
- Czy Amelia spakowała wszystko zgodnie z dyspozycją ? - nie wyjmując cygara z ust, spytała władczo, stojącego w furcie klasztoru Fryderyka. 
- Ja spakowałem wszystko - odpowiedział z dumą w głosie kompozytor. 
- Och ty mój słodki grajku - powiedziała, wyjmując tym razem cygaro z ust, jednocześnie delikatnie uszczypnęła Fryderyka w kredowo biały policzek. 
Po kolejnej godzinie, po załadowaniu przez Amelię i woźnicę kufrów i sakwojaży Fryderyk z George i dziećmi usadowili się w wygodnym powozie. Amelia usiadła na koźle obok woźnicy, choć nie bardzo było jej w smak siedzieć obok nadętego gbura. 
Powóz ruszył w dół, drogą w stronę Palma de Mallorca. Statek do Barcelony odpływał pojutrze. Tak zakończył się pobyt w Valldemossa,  najgorszy urlop w życiu Fryderyka Chopina.

 

Tegorocznym gimnazjalistom wypada podać informację, że Fryderyk Chopin jest najbardziej rozpoznawanym na świecie polskim kompozytorem. Choć urodził się we francusko - polskiej rodzinie i sporą część życia grał za granicą to uważa się go za kompozytora na wskroś polskiego. Mamy tu identyczną sytuację jak z Robertem Lewandowskim, który też większość czasu spędza grając za granicą, a nikt go przecież nie uważa za jodłującego Bawarczyka tylko za Polaka z krwi i kości. 

Z miasteczkiem Valldemossa leżącym w Sierra de Tramontana trzeba obchodzić się niezwykle ostrożnie. Odległe od gorącej Palma de Mallorca o niecałe 20 km [ różnica poziomów ok 500 m ]  może zaskoczyć nieprzyjemnym chłodem, choć samo miasteczko wygląda rajsko. Jeśli zmarzniemy to zmarzniemy w dobrym towarzystwie. Fryderyk Chopin i George Sand przebywający w Valldemossa na przełomie 1838/39 marzli nie gorzej od nas. Niezbyt przyjemny pobyt w Valldemossa zakończył się chorobą kompozytora, skomponowaniem kilku utworów, a George Sand dostarczył materiałów do książki " Zima na Majorce ", której w żadnym razie nie można rekomendować ludziom chcącym odwiedzić miasteczko.
Korytarze i cele klasztoru Kartuzów do dziś wieją chłodem, wnętrza nie ocieplają nawet 3 metrowe figury Chopina i Sand z papier-mache, wyglądające jak figury z Disneylandu. W celach zajmowanych przez kochanków pamiątek niewiele.

Fryderyk

Fryderyk

Maska pośmiertna, odlew dłoni, rękopisy, portrety i szkice oraz budzące wątpliwości pianino Pleyel należące rzekomo do Chopina,  sprowadzone z Paryża na sam koniec pobytu. Jedyne miłe i ciepłe miejsce to, wychodzący na południe, ogród zgodny z opisem w książce "Zima na Majorce "

Fryderyk
Oczywiście dziś w Valldemossa jest pięknie i naprawdę warto miasteczko odwiedzić. Przy odrobinie szczęścia może spotkamy Michaela Douglasa, znanego i szanowanego obywatela Valldemossy, fundatora miejskiego centrum kultury. W wąskiej uliczce Rectoria, przylegającej do kościoła Św. Bartłomieja, możemy odwiedzić, zamieniony  na kaplicę dom w którym urodziła się jedyna święta pochodząca z Majorki, Santa Catalina Thomas. No i oczywiście nie można nie odwiedzić sąsiadującej z klasztorem Kartuzów, skromnej   królewskiej  rezydencji króla  Sancho I.
A potem pozostaje tylko zjedzenie miejscowego przysmaku, słodkich bułeczek Coca de patata. 

PS. Zdjęcie użyte do notki były używane już jakiś czas temu, jednak zdecydowałem się użyć po raz drugi, przy okazji dopisując całkiem świeży kawałek do starej notki. Powód : nasz salonowy kolega wrócił właśnie z Majorki, nie wiem czy był w Valldemossa. Jeśli nie był to na zdjęciach Valldemossa jak żywa. Jeśli był to będzie miał dodatkowo możliwość zaznajomienia się z całkowicie nieznanymi faktami z życia Fryderyka Chopina, które przed chwilą wymyśliłem.

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości