Spotkanie integracyjne rozpoczęło się dokładnie w zaplanowanym czasie. Wszystko wydawało się wskazywać na to, że zakończy się pełnym sukcesem. Wódeczka idealnie schłodzona, gęstość trafiona : stan już nie wodnisty, ale i nie oleista ciecz. Tak jak trzeba. Kieliszeczki dobrane perfekcyjnie, 25 ml trzymane między kciukiem i palcem wskazującym. Palec serdeczny asekurował. Opuszki palców doświadczały miłego chłodu. Kieliszki wędrowały raz za razem w górę, zgodnie ze swoim przeznaczeniem.
- Na zdrowie !
- Cheers !
- Można prosić schabika ?
- Ależ proszę bardzo
- Pycha
- Chluśniem bo uśniem
- Ech ! wódeczka tatara się domaga ?
- Doprawić maggi ?
- Tak, ja poproszę
- No to na drugą nogę
- Na zdrowie
- A śledzika z boczniaka można jeszcze raz ?
- Smakują ?
- Mowa !
- No to siup w ten głupi dziób
- Żeby nam się dzieci rikszy nie czepiały
- Za Bombaj i wyżynę Dekan !
- चियर्स !
- Siuup !
Mój kolega - badacz bawił Samantaraya wszystkim powiedzonkami, które zgodnie z naszym kodem kulturowym muszą paść w czasie jakiejkolwiek biesiady, czy to oficjalnej w MSZ, czy nieoficjalnej u Sowy, czy tajnej pod mostem Siekierkowskim. Samantaryan nie pozostawał dłużny i też wznosił wojownicze okrzyki w swoim narodowym języku. Z każdym wypitym kieliszkiem uczestnicy spotkania integracyjnego wydawali się coraz bardziej rozumieć jeden drugiego. Było coś niesamowitego w tym, że ludzie wychowani w kulturach odległych od siebie bardziej niż odległe są Krużewniki od Ziem Odzyskanych, z każdą kroplą cieczy tak miło grzejącą trzewia, stawali się do siebie coraz bardziej podobni. Wówczas wydarzyła się tragedia. Być może tragedia nie wydarzyłaby się gdyby nie ta nieszczęsna promocja w markecie. Gdyby kolega - badacz kupił 0,7 zamiast 1 l prawdopodobnie do niczego złego by nie doszło. Tragedia wydarzyła się na wysokości 1/5 butelki " Russkij standart " z dwugłowym carskim orłem na etykiecie. Kolega Samantaryan zdążył wykrzyknąć tylko
- Za Jawaharlala Nehru !
CIĄG DALSZY NASTĄPI