Siukum Balala Siukum Balala
923
BLOG

Marksizm a alkoholizm ( 2 )

Siukum Balala Siukum Balala Społeczeństwo Obserwuj notkę 59

Miałem napisać krótką notkę o związkach teorii marksistowskiej z alkoholizmem, które to związki w świetle ostatnich informacji w brytyjskiej prasie są dla mnie czymś oczywistym. Temat jednakże, jak to przy alkoholu zaczyna się nam rozwlekać. Czytelnicy z duszą biesiadników wiedzą jak to jest i wiedzą o czym ja piszę. Nic to nie szkodzi jednak, pozwolę sobie wykorzystać notkę i tytuł do zaprezentowania kultury wódek białych na tle innych kultur. Wstydzić się naprawdę nie musimy. Kultura wódek białych potrafi wyjść zwycięsko nawet ze starcia ze starożytną kulturą wyżyny  Dekan, która przecież sroce spod ogona nie wyleciała. Ja tu nie mam zamiaru przynudzać o Ramajanie, Mahabharcie, Bhagawatapuranie, Jadziurewdzie czy jakimś Rabindranathu Tagore, bo to są słowa tak trudne, że wymówienie ich w stanie trzeźwości jest sporym wyzwaniem, a po spożyciu wymówić i wiedzieć co oznaczają nie sposób, dlatego tego nie pociągnę i wyższości twórczości Sienkiewicza ( seniora ) na Rabindranathem Tagore dowodził nie będę. Bo z tego mogłaby wyjść jedynie kamieni kupa Sienkiewicza ( juniora )

Ogromne zasługi na polu badań porównawczych obu kultur położył mój przyjaciel, emerytowany pułkownik LWP, były członek PZPR, więc człowiek, do którego aparatu naukowego i naukowej rzetelności nie można mieć zastrzeżeń. Jest przy tym mój przyjaciel wybitnym praktykiem co w tego typu akademickich dociekaniach jest bardzo ważne, zwykle mamy do czynienia tylko z teoretykami, przez co badania  mogą budzić pewne zastrzeżenia.

Na przełomie 2006/2007 mój przyjaciel zmienił adres i zamieszkał w typowym angielskim  semi - detached house. Ścianę i płot w ogrodzie dzielił z przedstawicielem egzotycznej kultury dalekich Indii, Samantarayem Namaskarem. Ponieważ Hindusi są mniej więcej równi i mniej więcej podobni do siebie, więc dopiero po kilku dniach okazało się, że Samantaray pracuje w tej samej firmie co mój przyjaciel. Pomny tego wszystkiego czego uczono na szkoleniach, których w naszej firmie jest bez liku, więc tego że Wielka Brytania to kraj multi - kulti, że należy być tolerancyjnym, szanować wiarę i kulturę  innych mniejszości, integrować się, ofiarowywać innym  cząstkę kultury własnej i w darze przyjmować czastkę innej kultury, postanowił mój przyjaciel zintegrować się z  Samantarayem Namaskarem.

W Wielkiej Brytanii to normalna praktyka, ja raz na kwartał dostaję zaproszenie na social event do community centre. Piszą standardowo żeby małżonka przygotowała jakieś typowe, ulubione danie narodowe, a ja jeśli gram na jakimś typowym wschodnioeuropejskim instrumencie, czyli harmoszce, to też powinienem zabrać. Nie chodzę na te spotkania bo nie gram na harmoszce, ojciec wprawdzie uczył się przed wojna na organistę, ale przecież nie jestem żołnierzem  radzieckim, żebym z kościoła wyrywał organy i z tymi organami szedł na  social event. Poza tym ojciec nie zakończył edukacji. 17 września 1939 roku przyjechał z Moskwy do miasteczka nauczyciel muzyki w stopniu kapitana i wymachując instrumentem kaliber 7,25 powiedział, że już organistów nie potrzeba. Faktycznie potem zabrali organy, a w kościele powstała baza maszynowa. To jednak  tylko dygresja o innych metodach  integracji. Nie chodzę  na te spotkania i z innego powodu. Gdybym poczęstował moich sąsiadów moją ulubioną golonką i schłodzonym Chopinem, to byłbym drugim - po Salmanie Rushdiem - pisarzem, któremu brytyjska policja musiałaby zapewniać 24 - godzinną ochronę.

Samantaray jest jednak Hindusem, normalny rozwiedziony facet, normalnie pali papierosy i widziany jest od czasu do czasu z pintą piwa, więc jakiś fundament pod pełniejszą integrację już był. Kupił mój przyjaciel 1 litrową butelkę integratora " Russkij standart " z dwugłowym carskim orłem na etykiecie. Pierwotnie miał zamiar kupić 0,7 jednak w związku z promocją i zrównaniem ceny 1 l do 0,7 postąpił racjonalnie, jak każdy przedstawiciel kultury wódek białych. Samantaray też stanął na wysokości zadania. Nasmażył kotletów schabowych z tofu, w trakcie imprezy wyjął jeszcze z piekarnika pyszny pasztet drobiowy z soczewicy, oczywiści zraziki wołowe, zawijane z soi. Wódeczka nie może obyć się bez tatara, był i taki. Przygotowany z przetartego ryżu basmati, kolor zgodny z oryginałem idealnie trafiony. Widocznie jakiś sekretny skład garam masali. Oczywiście śledziki z boczniaka, na ostro w pomidorach. Wszystko jak się należy, tylko że to od samego początku wyglądało na próbę gaszenia płonącej rafinerii gaśnicą samochodową.

CIĄG DALSZY NASTĄPI 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo