Moja tygodniowa " dobroć "
Moja tygodniowa " dobroć "
Siukum Balala Siukum Balala
3621
BLOG

Dlaczego wybrałem Charity UK ?

Siukum Balala Siukum Balala Społeczeństwo Obserwuj notkę 116

Zanim nastąpi nagły i spodziewany atak salonowego Juraskommando, chciałbym złożyć oświadczenie. Byłem jednym z was. Od pierwszego dnia istnienia WOŚP, przy okazji każdego finału wrzucałem do skarbonki grosik a także paliłem światełko do nieba. Choć nigdy nie byłem członkiem SLD, to uważam iż jakąś tam społeczną wrażliwość posiadam. W tym szarym postpeerelowskim pejzażu facet w czerwonych spodniach był w jakiś sposób atrakcyjny. To co robił było ważne, pożyteczne i bardzo potrzebne. Nie można było stać z boku. Atmosfera wielkich finałów, życzliwość  i ofiarność ludzi, poświęcenie dzieciaków, które często wymarznięte zbierały grosik do grosika zwiastowało zmianę, na lepsze, naszych społecznych zachowań. Nastrój, który w minutę  z Ebenezera Scrooge'a robił Matkę Teresę, cieszył. Kilka razy, na prośbę znajomych, jeszcze bardziej ode mnie zaangażowanych, użyczałem własnego samochodu by rozwieźć czy zebrać kwestujące dzieci z osiedla.

Pod koniec lat 90 - tych, również na prośbę koleżanki, dziennikarki radiowej, pojechałem na jakąś zapadłą wieś, by zawieźć dary dla ubogiej rodziny. Koleżanka, mocno zaangażowana w WOŚP, kuła żelazo w dniu finału i puściła reportaż o jakiejś biednej rodzinie, gdzieś na zapadłej wsi. Skutek audycji był taki, że w recepcji rozgłośni wylądowały cztery worki z odzieżą i kartony z jedzeniem. Trzeba było to zawieźć, więc zawieźliśmy. W żadnej sekundzie nie uważałem że cokolwiek tracę, że marnuję czas, który mógłbym spożytkować na pracę i zarabianie dodatkowych pieniędzy. Nie uważałem, że ponoszę jakiekolwiek koszty  kupując paliwo do samochodu, czy że nadmiernie eksploatuję własne auto jeżdżąc po jakichś wiejskich wertepach. Nie wolno stać z boku, kiedy dzieją sie wielkie rzeczy.

Tak było do momentu, kiedy znajomy odsłonił przede mną  pewien mechanizm. Duża firma spedycyjna X, w swojej dobroci, zajęła się logistyką WOŚP. Specyfika branży jest taka, że firma X zatrudnia na etatach jedynie niezbędnych pracowników, resztę robią podnajęci wykonawcy. Własnymi samochodami, na własnej działalności z wszelkimi tego konsekwencjami, więc z kosztami paliwa, składką ZUS, podatkami etc. Związek między firmą X a podwykonawcami jest żaden do tego stopnia, że podczas upałów pracownicy etatowi dostają wodę do picia ( przepisy BHP ) podwykonawcy nie dostają nic, bo w rozumieniu kodeksu pracy nie są pracownikami. Ot taka dobroć polskiego, raczkującego, kapitalizmu. W dniu wielkiego finału kolega dostał polecenie, aby stawić się własnym samochodem do dyspozycji sztabu WOŚP, ponieważ mieszka 30 km od siedziby depot, wielki finał kosztował go ca 70 PLN, odmowa wykonania polecenia nie wchodziła w grę. Wówczas zapachniało mi jakimś współczesnym szarwarkiem, albo czynami społecznymi, na które wszyscy chodziliśmy pod dobrowolnym przymusem w czasach PRL - u.  Firma X odniosła dwie korzyści : dla postronnego widza okazała się dobra, korzyść wizerunkowa nie do przecenienia. Podczas finału, logo firmy w relacjach telewizyjnych było wszędzie, więc wymierna korzyść w postaci darmowej reklamy. Jak reklama lewaruje  sprzedaż, przekonywać nikogo nie trzeba. Juras też odniósł  korzyść, zdjęto mu brzemię z pleców dając logistykę za free ( nie wiem czy firma X bierze za swoją robotę pieniądze ) wzrosła efektywność kwesty. Jedynie mój kolega stracił 70 PLN i z jego strony nie była to żadna dobroczynność, więc w niebiańskiej buchalterii nie figuruje jako dobry gość. Nie wolno nikogo zmuszać do dobroczynności, bo kogoś na bycie dobroczyńcą czasem po prostu nie stać.

Takie charity made in Poland było dla mnie kalką sposobu prowadzenia interesów  w Polsce, w którym to sposobie bardzo wielcy ślizgają się na plecach mniejszych, mniejsi na plecach jeszcze mniejszych, ci na jeszcze mniejszych, a wszyscy razem siedzą na plecach biednego żuczka, który na tej drabinie posadowiony jest najniżej. Jakby powiedział Juras - wszyscy walą w dupala. Ja nie wiem czy Juras wie o tych wszystkich mechanizmach, nie wydaje mi się to prawdopodobne. Gość o wyglądzie warszawskiego żulika, który potrafi walnąć z baśki, na pewno nie jest naiwną cnotką. Gość, któremu zdarza się wyjść z nerw i przewrócić na Woodstock stoisko z okularami jakiejś handlującej niebodze, która być może próbuje zarobić  marny grosik na utrzymanie rodziny, na pewno potrafi liczyć flotę. Wiem, ten komiwojażer nie miał prawa tam stać, ale my nie jesteśmy republiką Białorusi i powinniśmy żądać innych zachowań od osób, które uosabiają czynienie dobra. Dobro nie może być selektywne, nie można w swojej dobroci  przeprowadzać staruszki przez ulicę, a za chwilę potraktować kogoś z glana na przystanku.

Po mojej decyzji o niepłaceniu na WOŚP pozostał mi problem niezagospodarowanego sumienia. To jednak w dość prosty sposób rozwiązał angielski, zawodowy, Fundraiser. Z 10 broszur, opisujących cele fundacji charytatywnych, pozwolił mi wybrać jedną. Marie Curie Cancer Care, fundacja prowadząca hospicja terminalnie chorych  odpadała, uznałem że jeszcze za wcześnie. 
Dog Shelter Charity również -  miałem z nimi na pieńku -  za 1 nocleg mojego pupila, który z powodów miłosnych był na gigancie i dał złapać się miejskiemu hyclowi, musiałem zapłacić 95 funtów, to drożej niż płacę za hotel w Paryżu. Z pewnych powodów odpadała również największa w UK muzułmańska fundacja charytatywna Islamic Relief. Również w  przedbiegach odpadła fundacja zbierająca pieniądze na budowę studni artezyjskich w Afryce.  Ostatecznie, z powodów czysto egoistycznych, wybrałem Prostate Cancer Researcher Centre, ponieważ - być może - jestem jednym z ośmiu facetów, którzy w przyszłości skorzystają z ich usług. Po wypełnieniu aplikacji o moje sumienie zaczął dbać główny księgowy firmy, który każdego czwartku o 10 : 00 przelewa na ich konto kwotę jednego funta co daje rocznie 52 funty + kolejne 52 funty na stowarzyszenie wyższej użyteczności, czyli muzeum transportu w Manchesterze. 
Sumując wszystko z dokładnością przedwojennego buchaltera moja " dobroć " i społeczne zaangażowanie warte jest 104 funty rocznie. 
Wielkie idee żyły i żyć będą, zawsze pozostaną atrakcyjne i zawsze, każdy na miarę swoich sił i okoliczności, powinien przykładać rękę do realizacji wielkich idei. 
Pamiętając jednocześnie, że najsłabszym ogniwem w realizacji wielkich idei pozostaje człowiek. Anioły upadają, ludzie upadają jeszcze częściej. Dlatego każdy uczestnik wielkich przedsięwzięć musi nieustannie pytać i mieć odwagę powiedzenia - Sprawdzam !

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo