Zarobiony jestem w budowaniu tego kapitalizmu, aż mi się w taczce łożysko grzeje, czasu brak na cokolwiek, a już na napisanie notki to w ogóle. Dlatego dzis tylko krótka impresja z Inverness. Wszystkie drogi prowadzą do Inverness, stolicy Highlands, do serca Szkocji. Tu gdzie w poprzek rozsiadł się klan Cameronów, powyżej Loch Ness MacKenzie, Gordonowie w Cairngorm, a Cambelowie trochę poniżej Cameronów. Cameronom na łeb wchodzi MacDonald. Tylko Morganom na północy dobrze. Teren plemienny, klanowy, dzika przyroda, ludzie jednak przyjaźni i uprzejmi, może dlatego, że w spódnicach. Moda damska łagodzi obyczaje, a może i rozognia. Jak komu. Inverness to stolica Highlands, miasteczko niewielkie jak na stolicę, bo ledwie czterdzieści parę tysięcy, ale urocze, choć pochmurne i deszczowe. 9 mil na południowy zachód jezioro Loch Ness i kanał Kaledoński, który pozwala wyjść z Morza Północnego na Atlantyk. W miasteczku centrum kiltu, wszystko o spódnicach, historii spódnic i dlaczego mężczyźni noszą spódnice. Warto pojechać, choć daleko, ale czy blisko można znaleźć coś interesującego ?
Komu zbrzydł szary granit Aberdeen, może przyjechać tu i cieszyć oko czerwonym piskowcem Inverness. Można by notkę poważną stworzyć o Inverness, może o Florze MacDonald ? ale nie dziś. Będę kończył bo jutro do roboty, do taczek.